„Etnogadki. Opowiastki o dawnych obrzędach i zwyczajach” Monika Michaluk, Witold Przewoźny, Michał Stachowiak

To jedna z tych książek dla dzieci, która cieszy oko także dorosłego czytelnika. I myślę, że nie uda mi się zdobyć na to, aby ten egzemplarz podarować jakiemuś dziecku.

Etnogadki to z początku historyjki o dawnej wsi, jak wyglądało wtedy życie, jakie były kiedyś zawody, czym zajmowali się ludzie. Trochę taki skansen w pigułce. Każda strona jest nie tylko opatrzona tekstem głównym, wyjaśniającym wszystkie niuanse, ale są też rymowanki i wierszyki wplecione w ilustracje.
Następnie płynnie tematyka przechodzi do pór roku, które się powtarzają i są wyznaczane przez wielki zegar przyrody. W każdej porze roku znajdują się obrzędy i zwyczaje, pokazane jest, jak tradycyjnie obchodzono pewne święta i co wtedy się przygotowało. Niekiedy można znaleźć przepisy, jak coś zrobić samemu, np. związanie bożonarodzeniowych ozdób ze słomy, malowanie jajek domowym sposobem, robienie wianków do puszczania na wodzie, lanie wosku na Andrzejki czy bardziej przyziemne, jak… robienie powideł śliwkowych!


Uważam, że wartość merytoryczna tej pozycji jest nie do przecenienia, gdyż naprawdę zostało tu zgromadzonych wiele ciekawych rzeczy, które choć dla mojego pokolenia mogą jeszcze być dość dobrze znane (np. darcie pierza przez moją babcię), to dla dzisiejszych miejskich dzieci mogą być już zupełną egzotyką. A uważam, że pewne zwyczaje, szczególnie te wywodzące się jeszcze z naszej dawnej słowiańskiej tradycji, warto jest nawet jeśli już nie podtrzymywać, to spróbować wskrzesić (choć akurat darcie pierza nie zaliczam do tych wartych przywrócenia). I tak jak napisałam, to jest po części taki skansen w pigułce, może więc byłaby to dobra lektura przed wizytą w takim muzeum wsi dowolnej? Książka jest w moim odczuciu świetna, jednak to nie jest kompendium wiedzy i warto, aby dziecko ją uzupełniało, czy to w szkole, czy za sprawą rodziców, czy właśnie w skansenie. Nie wspominałbym o tym, ale znalazłam taki zarzut co do tej książki... więc tak, opisane są tu tradycyjne role w dawnej wsi. Kobiety plotą wianki i robią ciasto, a mężczyźni pracują na roli i mają szeroki wachlarz możliwości kariery jako bednarz, stolarz czy młynarz. Pewnych rzeczy w przeszłości się nie przeskoczy, wydaje mi się to dosyć oczywiste.
Jeśli chodzi o ilustracje to jestem absolutnie oczarowana, bo mają zarówno współczesny rys, kreskę, a przy tym idealnie wpasowują się w tę swojską stylistykę, zapobiegając staromodnej przaśności, która zupełnie niesłusznie kojarzy się z wsią. Na pewno styl wpisuje się w trend powrotu do folkowych wzorów i adaptowania ich do współczesnych kreacji czy produktów.

Ogólnie nie znam się na dzieciach, ale ja tym tytułem jestem zachwycona i gdybym była taką blogerską szychą, aby rozdawać patronaty, to – jako kulturoznawca z (mam nadzieję) nienagannym gustem estetycznym – dałabym.


Komentarze