„Miasteczko nietoperzy” Dario Fo

Włoski noblista opisuje swoje dzieciństwo. Mieszkał wraz z rodzicami i rodzeństwem w różnych miejscowościach przy jeziorze, którego drugi brzeg był już w Szwajcarii. I właściwie te pierwsze siedem lat życia nie jest wcale aż tak głównym tematem, bo sporo pojawia się opowieści z jego nastoletniego życia czy momentu jak trafił do wojska podczas II wojny światowej, tuż przed uzyskaniem pełnoletności.

W opowieściach pojawia się nie tylko on sam, ale też wiele osób z jego otoczenia – rodziny czy sąsiadów. Pisze o swoim dziadku, który miał niebywały talent do opowiadania i wymyślania historii, co sprawiało, że gdziekolwiek pojawiał się z towarem na sprzedaż, był zawsze tłumnie witany przez kobiety. Jest też kilka historii miłosnych z typowo włoskim temperamentem, które niekoniecznie dobrze się kończą. Wszystkie te opowieści są zwykle albo zabawne, albo tragiczne, mało jest takich bez wyraźnej emocji.

Tytuł ten czyta się bardzo dobrze, jednak odnoszę wrażenie, że z tych anegdotek mimo wszystko niewiele wynika. Ot, takie przypadkowe ciekawostki z życia, o których autor chciał opowiedzieć, a ponieważ Dario Fo sam wspomina, że za sprawą dziadka i własnej wprawy stał się mistrzem w bajdurzeniu i opowiadaniu znanych historii za każdym razem w inny sposób, trudno stwierdzić, czy wydarzenia te są prawdziwe. Choć właściwie, nie ma to chyba znaczenia. Innymi słowy, jest to noblista, którego da się czytać, jednak na podstawie tylko tej książki nie do końca wiem, czy naprawdę warto.


Zobacz, jakie jeszcze książki laureatów Nagrody Nobla przeczytałam >

Komentarze