„Sprzedawca początków powieści” Matei Vișniec

Opisywanie tej książki należy rozpocząć nie od krótkiego streszczenia fabuły, ale od lojalnego uprzedzenia potencjalnego czytelnika, że jest to lektura, którą można opisać trzema „p” – polifoniczna, postmodernistyczna, pokręcona. Mało co dzieje się tu od punktu A do punktu B, niewiele ma oczywisty sens fabularny. Ta książka to bardziej zabawa formą, niż tradycyjny sposób narracji. To bardziej zbiór małych opowieści, rozrzuconych w czasie i przestrzeni, niż jedna ciągła historia. I dopiero z taką wiedzą czytelnik powinien sobie odpowiedzieć na pytanie, czy chce w coś takiego brnąć.

Główna historia rozpoczyna się tym, że pewien autor, który otrzymał jakąś nagrodę, poznaje tajemniczego człowieka, który przedstawia się jako sprzedawca początków powieści. Jego instytucja, agencja pomogła w rozpoczęciu największych dzieł w historii literatury i obiecuje także, iż wspomoże tego nieznanego jeszcze autora zdaniem na rozpoczęcie jego dzieła, lecz najpierw muszą się poznać. Autor przychodzi do księgarni, gdzie teoretycznie powinno się mieścić biuro agencji, i tam pisze wprawki, fragmenty swoich książek. W tym samym czasie dostaje także listy od poznanego tajemniczego mężczyzny, Guya Courtoisa, który opowiada mu o różnych dziełach literatury i ich początkach, rozważa pewne zagadnienia literaturoznawcze i mówi mu też o nim samym, jako o autorze („Jeśli o Pana chodzi, z tego co się zorientowałem dotychczas, potrzebuje Pan zdania o potencjale metafizycznym typu majonezowego”). W księgarni poznaje też Pannę Ri i nawiązuje się między nimi romans, a nasz autor pisze do niej wiersze. A między tym wszystkim dostajemy jeszcze fragmenty jego książek, próby literackie, z który część w moim odczuciu można uznać za małe perełki. Jednym z moich ulubionych dzieł w książce jest historia człowieka, który umarł, ale wciąż opisuje, co dzieje się w jego mieszkaniu, bo przez to, że zostawił otwarte okno w łazience, do środka wlatują gołębie. Ciekawa jest też autobiografia – pisarz opowiada o swoim bracie, który był geniuszem i ideałem pod każdym względem. Niektóre historie pojawiają się tylko raz, a praktycznie żadna z nich nie jest dokończona. Brzmi to wszystko dziwnie? Właśnie takie jest.

Jak pisze w posłowiu Jakub Kornhauser można uznać, że Vișniec jest kontynuatorem działań eksperymentalnej grupy OuLiPo. Według jej członków „tylko formalne ograniczenie, a więc narzucony sobie przez pisarza mechanizm, jest w stanie zapewnić twórczą wolność i nieskrępowanie. I, co więcej, ocalić literaturę przed zalewem tandetnych reprodukcji tego samego tekstu”. Dlatego jeśli nie boicie się literackich eksperymentów, cenicie sobie np. Jeśli zimową nocą podróżny Itala Calvina albo po prostu chcecie spróbować czegoś nieoczywistego z rozmowami o literaturze w tle, to spróbujcie. Książka pozwala nieco wyjść (choć nie zupełnie bezboleśnie) z utartego schematu myślenia o powieści czy literaturze w ogóle.



Cytat dla chętnych:
🔹🔹🔹🔹
Nasz mózg jest już skolonizowany przez obrazy i spektakl amerykańskiego życia, nasza podświadomość przemieniła się w amerykańską kolonię. Niektórzy amerykańscy autorzy zrozumieli to i teraz piszą na eksport. Paul Auster i Philip Roth od dawna piszą dla przestrzeni pozaamerykańskiej, w szczególności dla Europy, gdzie ludzie jeszcze mają czas na czytanie. (...) Kiedy dwoje bohaterów wsiada do samochodu i przemierza Europę, nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Odbywają podróż. Kiedy te same postaci wsiadają do tego samego samochodu i jadą Krajową 66, która łączy Chicago z Los Angeles, natychmiast wchodzimy do legendy. W Ameryce przestrzeń jest prawdziwą postacią. Skądinąd powieść amerykańska, mimo swych psychologicznych skłonności jest powieścią przestrzeni, fascynuje przestrzenią, w przeciwieństwie do powieści europejskiej, którą fascynuje czas. Te dwa powieściowe światy wypracowały odmienne narzędzia badawcze. To tak, jakby jedni produkowali najchętniej binokle, a drudzy monokle. Nie ma nic bardziej typowego dla europejskiej powieści niż Proust i W poszukiwaniu straconego czasu. Nic bardziej typowego dla amerykańskiej powieści niż W drodze Jacka Kerouaca.
(s. 217-218, wersja elektroniczna)
🔹🔹🔹🔹


Interesują cię inne książki rumuńskie i o Rumunii? Zajrzyj tutaj >

Komentarze