„Zielone sari” Ananda Devi

„Zielone sari” Amanda Devi | fot. Jeden akapit
W książce przysłuchujemy się wspomnieniom i monologowi starego mężczyzny, do niedawna doktora ratującego ludzkie życie, obecnie będącego na łożu śmierci. Obok niego są dwie kobiety – córka, którą wychowywał sam oraz wnuczka, a historia dzieje się na Mauritiusie. 

Jest to bardzo bolesna książka, ponieważ wchodzimy poniekąd do głowy oprawcy, który przez lata znęcał się nad innymi, nie tylko fizycznie, ale jeszcze częściej psychicznie. I byłoby dużo łatwiej czytelnikowi go potępiać, gdyby mógł patrzeć na niego z boku, oczami ofiar. Autorka daje nam jednak wgląd w jego myśli, w sposób rozumowania mężczyzny, który mimo tego że wie, iż niektórzy nazwaliby go potworem, potrafi w tak zręczny sposób przedstawić fakty, że sami nie wiemy, kiedy zostaliśmy zmanipulowani i jesteśmy w stanie poniekąd przyjąć ze zrozumieniem jego argumenty i poglądy. Z każdą kolejną stroną książki odkrywamy kolejne warstwy pamięci bohatera, dodajemy kolejne fakty do wcześniej przedstawionych wydarzeń i coraz trudniej osobie wrażliwej tę historię przyjmować. 

W moim odczuciu książka jest napisana niezwykle precyzyjnie, a jednocześnie w tej precyzji jest boleśnie raniąca przy lekturze. Wiele czasu musiało upłynąć od lektury, abym była w stanie coś napisać i jest to jeden z tych tytułów, który oceniam jako dobry, ale którego nie mogłabym polecać.

Komentarze