„Dublin” Edward Rutherfurd

„Dublin” Edward Rutherfurd | fot. Jeden akapit
Edward Rutherfurd prowadzi czytelnika przez ponad dziesięć wieków historii Irlandii, skupiając się na okolicach Dublina i robi to, moim zdaniem, w sposób znakomity i przystępny. Historia rozpoczyna się w V wieku, kiedy to plemiona celtyckie dzielą się na klany, istotną rolę odgrywają druidzi, widzimy pozostałości w postaci znaków na kamieniach po ludach, które żyły tu wcześniej, Dubh Linn zaś to jedynie czarny staw na zakręcie rzeki. I tak wędrujemy przez wieki razem z charakterystycznymi bohaterami i ich potomkami w kolejnych liniach. Czytelnik jest świadkiem przybycia na teren Irlandii św. Patryka i tego, jak chrześcijaństwo stosunkowo gładko zaadaptowało się do nieco innego podejścia i wcześniejszej klanowej hierarchii. Pojawiają się Wikingowie, którzy tworzą miasta i porty handlowe, a następnie Anglicy oraz inni najemnicy zaangażowani w rozgrywki między królami poszczególnych regionów. A że wreszcie książka kończy się w momencie, kiedy w Anglii król Henryk VIII definitywnie zrywa z papieżem i również w Irlandii robi porządki w kwestii „prawdziwej” wiary.

Bardzo lubię fabularyzowaną historię, gdyż zamiast suchych faktów czytelnik dostaje w komplecie bohaterów z krwi i kości, którzy są elementem wydarzeń, doświadczają ich i interpretują na swój sposób, zgodnie ze swoją wiedzą i poglądami. Autor nie pogłębia przesadnie postaci, bo i nie ma na to dużo czasu, jednak operuje wciąż pewnymi typami, potomkami wcześniejszych osób, choć nie zawsze w oczywistej konfiguracji. To swego rodzaju uproszczenie, które pozwala na niewybijanie się z opowieści właściwej, czyli historii Irlandii, a jednocześnie daje ten indywidualny pierwiastek ludzki, o którym już wspominałam. Niesamowicie podobały mi się wstawki dotyczące nazw miejscowych i nazwisk, jak zmieniały się one przez wieki, od czego się wzięły i jak bardzo ewoluowały do form znanych nam dziś. I oczywiście to, co najbardziej cenię, to wyznanie autora, gdzie zmyślił, gdzie wprowadził uproszczenia, gdzie nieco pozmieniał dla płynności fabuły. Jednocześnie zamieścił spore podziękowania dla znamienitych profesorów oraz irlandzkich instytucji kultury i historii.
Absolutnie nie mogę się doczekać przeczytania drugiej części, czyli Irlandii.

„Dublin” Edward Rutherfurd | fot. Jeden akapit


Komentarze