„Wyzwolenie” Ian Tregillis (Wojny alchemiczne 3)

Przeczytałam na czytniku trzecią i ostatnią część trylogii Wojny alchemiczne. I powiem Wam, że oprócz Kruczych Pierścieni, to chyba moja ulubiona w ostatnim czasie seria fantastyczna.

Wojny alchemiczne (czyli „Mechaniczny”, „Powstanie” i „Wyzwolenie”) to cykl clockpunkowy, a ta straszna nazwa mówi tyle, że w świecie przedstawionym duża jest rola różnych mechanizmów, trybików. Ciężko jest mówić o samej trzeciej części. Fabuła w skrócie, czyli mamy tu klakierów, które są mechanicznymi sługami. Holendrzy posiedli wiedzę z zakresu alchemii, więc nie tylko mogli takie istoty zbudować, ale także je ożywić. Klakierzy są zniewoleni geas, czyli poleceniami, które muszą wykonać, bo inaczej pali ich ogromny ból. Okazuje się jednak, że każdy z nich marzy o wolności i choć kiedyś było to niemożliwe, przez wiele różnych wypadków staje się to prawdopodobne.

Seria jest bardzo dobra, bo nie tylko w ciekawy sposób przedstawia świat, zasady rządzące mechanicznymi, całą skomplikowaną alchemię zegarmistrzów, ale porusza też temat wolnej woli: czy mając wolną wolę zyskujemy duszę, a także czy pozbawiając człowieka wolnej woli można mu tę duszę odebrać, a tym samym pozbawić człowieczeństwa. Brzmi nieco religijnie, ale jest zdecydowanie bardziej filozoficzne, a temat zostaje przedstawiony nie tylko przez rozważania, ale także przez bardzo drastyczny i przerażające rzeczy. W trzeciej części głównymi narratorkami są dwie silne kobiety, które choć mają zupełnie inne cele, to są tak samo zdecydowane, aby je osiągnąć. I to co w drugiej części mi trochę przeszkadzało, że jest za dużo akcji, a za mało dopowiedzeń do sposobu funkcjonowania świata, to tu wszystko jest zbalansowane.