„Estonian folktales. The Heavenly Wedding”

„Estonian folktales. The Heavenly Wedding” | fot. Jeden akapit
Estonia to kraj wywodzący się z tej samej grupy językowej co Finlandia, należący do krajów bałtyckich, historycznie z dużymi wpływami niemieckimi, a do tego czerpiący ze słowiańskiego sąsiedztwa. Nic więc dziwnego, że część bajek ludowych z tego zbioru może się polskiemu czytelnikowi wydawać znajoma lub dość zbliżona do tego, co już zna. Większość tekstów jest bardzo krótka i niezbyt skomplikowana, zdecydowanie przeznaczona do mówienia, mniej skupiona na literackości języka. W wielu tekstach pojawiają się zwierzęta obdarzone mową oraz – co niezbyt zaskakujące – niektórymi ludzkimi cechami. Są historie biednych i dobrych oraz bogatych i wciąż pazernych. Są powracający zmarli, diabły i inne siły nieczyste, które próbują sprowadzić na manowce gładkimi słówkami i obietnicami oraz chciwcy, którzy sami na siebie sprowadzają nieszczęście. Niektóre teksty miały budzić grozę, być przestrogą, inne miały wydźwięk bardziej humorystyczny. Pojawiają się w kilku tekstach refreny, które wydłużają całą opowieść, wprowadzają powtarzalność, która na końcu jest przełamywana. 

Wśród moich ulubionych tekstów – poza tymi ze zwierzętami w rolach głównych – wymieniłabym The Hut in the Heavens, który jest połączeniem Jasia i magicznej fasoli, domku z piernika Baby Jagi oraz bajką o siedmiu koźlątkach. Również tytułowe The Heavenly Wedding podobało mi się, gdyż jest w nim motyw spędzenia zaledwie kilku chwil w niebiańskim świecie, które przełożyły się na dziesięciolecia na Ziemi. Bardzo doceniam element etnograficzny całego zbioru, tzn. na końcu książki do każdego tekstu jest informacja, w jakich rejonach Estonii opowieść ta się pojawia, czy były jej inne warianty lub czy w innych krajach taki tekst się pojawił. Do niektórych bajek są również podane nuty, co pozwala na poznanie melodii.

Podsumowując, choć nie są to teksty wybitne literacko, to były ciekawe i dobrze się przy nich bawiłam, a do tego niektóre z nich zaskoczyły mnie swoją pomysłowością. Poza tym wszystkim książkę kupiłam w Skansenie w Tallinie w czasie imprezy z okazji przesilenia letniego, więc niewątpliwie tytuł ten jest dla mnie niejako artefaktem, a zatem jego wartość w moich oczach wzrasta. Z chęcią będę do tych króciutkich tekstów od czasu do czasu wracać.

„Estonian folktales. The Heavenly Wedding” | fot. Jeden akapit

„Estonian folktales. The Heavenly Wedding” | fot. Jeden akapit


Komentarze