„Szczelina” Jozef Karika

„Szczelina” Jozef Karika | fot. Jeden akapit
Książka ta to niejako zapis wspomnień mężczyzny o wydarzeniu, które zmieniło i zniszczyło życie jego, a także kilku innych osób. Autor w wielu momentach podkreśla, a nawet daje nam konkretne dowody, że opisywana przez niego historia Igora jest prawdziwa, choć sam początkowo był wobec niej dość sceptyczny. Wydarzenia przywoływane przez Igora to jego odkrycie dotyczące pewnych nagrań, a także i przede wszystkim niezwykłość miejsca – pasma górskiego w zachodniej Słowacji. Trybecz zwany jest słowackim trójkątem bermudzkim, bo mimo iż nie jest to ani bardzo rozległy obszar, ani góry nie przekraczają tam tysiąca metrów, to jest to miejsce owiane złą sławą, gdzie znikają ludzie i dzieją się dziwne rzeczy.

Książki słuchałam w wersji audio, co miało swoje plusy – chociażby większe poczucie, że ta historia jest rzeczywiście opowiadana, a przy kulminacyjnych punktach ciarki mogły przejść po plecach – ale też minusy, gdyż autor w przypisach cytuje różne artykuły, co daje możliwości sprawdzenia i poczucie, że historia nie jest wyssana z palca. Jeśli chodzi o samą literackość, to nie do końca podobał mi się sposób narracji, który trochę wyprzedzał niektóre fakty, ale jednocześnie nie pozwalał na dowiedzenie się więcej w interesującym czytelnika momencie. Wynika to zapewne z tego, że przy tego typu historiach ważne jest budowanie napięcia – u mnie było budowanie irytacji, ale to mój subiektywny odbiór. Mimo to, jak na historię z dreszczykiem, ziarenkiem prawdy i górami w tle, wypada to całkiem nieźle. Pojawiają się też w międzyczasie między bohaterami rozważania na temat zjawisk fizycznych, o których nie chcę dokładniej pisać, by nie zepsuć lektury. Były to ciekawe wtrącenia i przyznam, że przynajmniej dla nich było warto.

Choć jestem tchórzem klasy A, to mimo wszystko historia ta nie wystraszyła mnie aż tak bardzo, może dlatego że z natury jestem sceptyczna i nie potrafię wziąć jej na serio. Mimo to w Trybecz się nie wybieram – tak na wszelki wypadek. Jako lektura z dreszczykiem daje radę.

Komentarze