„Szczelina” Jozef Karika
Książki słuchałam w wersji audio, co miało swoje plusy – chociażby większe poczucie, że ta historia jest rzeczywiście opowiadana, a przy kulminacyjnych punktach ciarki mogły przejść po plecach – ale też minusy, gdyż autor w przypisach cytuje różne artykuły, co daje możliwości sprawdzenia i poczucie, że historia nie jest wyssana z palca. Jeśli chodzi o samą literackość, to nie do końca podobał mi się sposób narracji, który trochę wyprzedzał niektóre fakty, ale jednocześnie nie pozwalał na dowiedzenie się więcej w interesującym czytelnika momencie. Wynika to zapewne z tego, że przy tego typu historiach ważne jest budowanie napięcia – u mnie było budowanie irytacji, ale to mój subiektywny odbiór. Mimo to, jak na historię z dreszczykiem, ziarenkiem prawdy i górami w tle, wypada to całkiem nieźle. Pojawiają się też w międzyczasie między bohaterami rozważania na temat zjawisk fizycznych, o których nie chcę dokładniej pisać, by nie zepsuć lektury. Były to ciekawe wtrącenia i przyznam, że przynajmniej dla nich było warto.
Choć jestem tchórzem klasy A, to mimo wszystko historia ta nie wystraszyła mnie aż tak bardzo, może dlatego że z natury jestem sceptyczna i nie potrafię wziąć jej na serio. Mimo to w Trybecz się nie wybieram – tak na wszelki wypadek. Jako lektura z dreszczykiem daje radę.
Komentarze
Prześlij komentarz