„Nasz skrzywiony bohater” Yi Mun-yol
Han, chłopak ze stolicy, wyprowadza się wraz z rodzicami do prowincjonalnego miasteczka i zaczyna tam naukę w szkole. Myśli, że wszyscy będą go podziwiać, bo jest z Seulu, okazuje się jednak szybko, że całą władzę dzierży gospodarz klasy. Om zasiał terror i trzyma w ryzach wszystkich uczniów, do tego stopnia, że ci przynoszą mu prezenty czy piszą za niego testy. Han początkowo się buntuje, szuka zwolenników, okazuje się jednak, że nawet nauczycielom obecny układ sił odpowiada, gdyż dzięki temu jest porządek. Han bardzo szybko przekonuje się, jak to jest, gdy człowiek się buntuje i zostaje wyłączony poza grupę, jak bardzo czuje się samotny. Właściwie więc nie pozostaje mu nic innego, jak się podporządkować. Nic jednak nie trwa wiecznie.
Historia ta, jak często jest to wspominane, to metafora społeczeństwa żyjącego w opresyjnym systemie politycznym. I widać to wyraźnie, że przeniesienie tak dużego układu zależności na dwunastolatków złączonych w klasę pozwala na wystarczające przedstawienie problemów – opresyjność w grupie, żądzę władzy, potrzebę akceptacji grupy, postępowanie tak jak pozostali i pozwalanie na ujście tłumionym emocjom, gdy układ sypie się w posadach. Książka jest krótka, ale daje kilka wątków do przemyśleń. Mam wrażenie, że porównanie w opisie do Władcy much jest tu chybione i o trochę co innego w tym tytule chodzi.
Komentarze
Prześlij komentarz