„Ziarna kawy” Mats Traat

„Ziarna kawy” Mats Traat | fot. Jeden akapit
Salme jest starą kobietą, mieszka na wsi, w jednym pokoju wielorodzinnego domu. Śledzimy jeden dzień z jej życia, kiedy to próbuje zaparzyć sobie kawę, którą kazała jej pić codziennie rano synowa lekarka. Okazuje się jednak, że staruszka napotyka wciąż na różne przeciwności – a to zabrakło jej kawy, a to nie było takiej jak trzeba w sklepie i musiała kupić inną, albo nie wiedziała, ile wsypać łyżeczek i tak dalej. Drobne rzeczy urastają do rangi wielkich problemów, a wraz z próbami ich rozwiązywania czytelnik poznaje także społeczność Kivira – kobietę w sklepie, sąsiadkę z denerwującym psem, dziewczynę na poczcie, sprzedawcę kawy ziarnistej.

Książka jest krótka, ale przeczytałam ją z wielką przyjemnością. Ten wycinek z życia starej kobiety z estońskiej wsi – która idzie na pocztę wysłać telegram, która zakłada ciepłe walonki i bierze laskę, aby nie przewrócić się na oblodzonej drodze, która martwi się przesadnie o swoje zdrowie, która rozmyśla o śmierci sąsiada czy zbliżającym się weselu, a także wspomina pobyt u syna i synowej w mieście i niepokój, jaki budziły w niej różne nowinki technologiczne, jak telefon – nie jest może wybitny i porywający, ale ma w sobie jakiś urok prostej, a jednak zajmującej historii.

Komentarze