Podsumowanie 2022 roku
Statystyki
Około 60% opowieści poznałam w tym roku za sprawą wersji audio! Wynikało to w pewnym stopniu z wielu wydarzeń, kiedy to skupienie się na tekście graniczyło z cudem. Drugi czynnik to znów przemieszczanie się od maja praktycznie tylko rowerem (przejechane ponad 2000 km!) – tym razem jednak na bezpiecznych odcinkach moich tras korzystałam z możliwości słuchania (dosłownie!) jednym uchem. Prawie co trzecia moja lektura była czytana w papierze, ebooki stanowiły jedynie kilkanaście procent.
Wpłynęło to również na źródło lektur – około 70% tytułów poznałam za pośrednictwem Legimi lub Audioteki, 13% to tytuły wypożyczone z biblioteki, a 17% pochodziło z moich własnych zasobów.
Po raz pierwszy udało mi się poznać znacząco więcej tytułów napisanych przez kobiety (60%) niż przez mężczyzn (40%). Na pewno ogromny wpływ na to miał mój maraton z wszystkim tytułami z cyklu Thornverse.
Jeśli chodzi o kraje, z których pochodzą autorzy, to poza Polską (33 tytuły) i Wielką Brytanią oraz USA (łącznie 12 tytułów, w tym jeden napisany przez osobę z rdzennej ludności Ameryki Północnej) najczęściej odwiedzałam Czechy, Estonię, Francję, Finlandię, Słowację i Koreę, a jednorazowo wybrałam się do Hiszpanii, Ukrainy, Łotwy, Norwegii, Rumunii i Węgier, a także na Wyspy Owcze.
To tyle jeśli chodzi o liczby, teraz zapraszam na trochę konkretów, czyli najlepsze książki tego roku, wyróżnienia i kilka innych kategorii. I jeszcze w ramach dopowiedzenia – o kilku z tych książek wciąż nie napisałam osobnego tekstu, mam jednak nadzieję, że przyjdzie taki dzień, gdy te wpisy się pojawią i będę mogła uzupełnić linki – trzymajcie kciuki!
Najlepsze
Pasażerka była mi znana sprzed lat jako opera, w tym roku udało mi się poznać literacki pierwowzór. Dla mnie to nie tylko literatura obozowa, ale przede wszystkim rozważania o pamięci (co i jak pamiętamy, a także co chcemy pamiętać), a także próba zrozumienia – książki napisana przez byłą więźniarkę, która daje głos oprawczyni. Niezwykły tytuł.
Zagroda zębów urzekła mnie przede wszystkim pięknym językiem, ale też pomysłem na przyjrzenie się mitowi o Odyseuszu i rozważenie wielu różnych możliwości i alternatyw na tę opowieść. To była wspaniała, kojąca i jednak wyciszająca książka. Zdecydowanie potrzebuję więcej książek Wita Szostaka w swoim życiu.
Zamknięte drzwi to pozornie opowieść o pisarce i jej pomocy domowej, a w rzeczywistości portret niezwykłej osobowości, pełnowymiarowej postaci kobiety, która miała swoje zasady i dla której godność była nadrzędną wartością. To także historia o relacji między dwiema kobietami, które choć pozornie łączy jedynie stosunek pracy, to mają na siebie ogromny wpływ.
Kwiaty dla Algernona to sci-fi, które złamało mi serce. Opowieść o człowieku upośledzonym, który pragnie stać się mądry, ale gdy tę upragnioną mądrość zyskuje, zaczyna rozumieć, że jest coraz bardziej nieszczęśliwy i samotny. Koniec tej historii wycisnął mi łzy z oczu, a emocje bohatera siedziały we mnie długo.
Hana wskoczyła na listę najlepszych książek z tego roku właściwie w ostatnim momencie. Jest to w pewnym sensie saga czeskiej (żydowskiej) rodziny, którą poznajemy niechronologicznie od kilku lat przed II wojną światową do lat 60. XX wieku. I choć pojawia się tu temat obozów koncentracyjnych, to w większym stopniu istotne było to co się działo przed nim i co po nim. Mnóstwo niezwykłych bohaterek.
Wyróżnienia
Wydech to najlepsze opowiadania fantastyczne, a konkretnie science fiction, jakie czytałam w ostatnich latach. Poza samymi opowiadaniami, które prawie bez wyjątku są świetne, mamy jeszcze na koniec dopowiedzenia autora, w jakich lekturach albo teoriach naukowych znalazł inspirację.
Mleko matki to relacje matki i córki, a także matki matki, w czasach Łotewskiej SRR. Doceniam tytuł nie tylko za pokazanie niełatwych prób zrozumienia się kobiet z różnych pokoleń, o różnych temperamentach, ale też za nakreślenie teoretycznie znanego nam wycinka historii od strony dość bliskiego geograficznie kraju, o którym jednak wiemy wciąż za mało.
Nim zajdzie słońce to jeden z tych nielicznych tytułów w moim życiu, o którym nie wiem, co mam myśleć, ale który do tej pory nie uleciał z mojej głowy. Choć fabularnie nie byłam zbyt usatysfakcjonowana, to wszystko poza fabułą – prawdziwe lub zmyślone teksty naukowe i literackie o trollach – całkowicie mnie oczarowało.
Inne nieba [osobny tekst wkrótce] to zbiór naprawdę świetnych opowiadań polskich autorek fantastycznych i choć każdy mniej lub bardziej nawiązuje do znanych nam historii z baśni, to jednak każdy jest inny, ciekawy i oryginalny. Mimo że nie wszystkie oceniłabym jako bardzo dobre, to tę antologię – pod względem samych tekstów, nie grafik – stawiam wyżej niż pierwszą, Inne światy [osobny tekst wkrótce].
Oberki do końca świata pokazują świat wiejskich muzykantów, który praktycznie odszedł już w zapomnienie. Śledzimy losy rodziny Wichrów, stykamy się z wiejskim, swojskim realizmem magicznym, a niekiedy w trakcie lektury czujemy rytm płynących oberków.
Ziarna kawy bardzo doceniam za pokazanie jednego dnia z życia starej kobiety mieszkającej w estońskiej wsi, która musi się nieźle namęczyć i nastresować, żeby wypić swoją kawę dla zdrowotności, a przy okazji razem z nią obserwujemy małą społeczność.
Wspólnota mieszkaniowa to sztuka teatralna pokazująca jak trudno jest człowiekowi – istocie bądź co bądź społecznej – dogadać się w społeczności, gdzie każdy dba o swój interes, a niekiedy stara się jedynie zrobić na złość bliźniemu. Satyry na ludzkość w mym szyderczym serduszku zawsze znajdą specjalne miejsce.
Zaczarowane światło to moja pierwsza lektura z Wysp Owczych. Opowiadania te były zróżnicowane, ale pokazywały w większości to, co lubię – swoistą miejscową mitologię i folklor, miejscowe osobowości i ich historie oraz piękno i specyfikę tamtejszej przyrody.
Książki, które zmieniają perspektywę
Pewne rzeczy przyjmujemy jako pewnik, bo tak już jest na świecie, tak ten świat funkcjonuje. Przeczytałam jednak w tym roku kilka książek, które pokazują, że perspektywa, która przez wszystkich jest uważana za jedyną słuszną i oczywistą, wcale taką być nie musi, gdy tylko staniemy w trochę innym miejscu i spojrzymy na sprawy pod innym kątem, wejdziemy w buty innej osoby. Są to rzeczy, których nie może zmienić jedna osoba, lecz wymagają wielu lat pracy dla zmiany podejścia.
Mniej znaczy lepiej [osobny tekst wkrótce] to książka, o
której mogę powiedzieć, że zmieniła moje życie, głównie dlatego, że uświadomiła
mi, iż jestem w miejscu, w którym nie chcę być – że moja ówczesna firma
(korporacja) robi wszystko to, od czego świat powinien odchodzić, aby nie
eksplorować zasobów (naturalnych i ludzkich) ponad miarę. Uświadomiła mi, że
każdego dnia działałam w sprzeczności ze sobą i że dłużej nie chcę brać w tym
udziału. A przy okazji jeszcze kilka innych rzeczy, o których więcej będzie w osobnym tekście.
Betonoza [osobny tekst wkrótce] pokazuje, że wcale nie musi być tak, że normą jest zalanie wszystkiego betonem, a rewitalizacja placów w mniejszych miastach ma polegać na wycięciu drzew i położeniu płyt, na których latem można robić jajecznicę. Że nie powinniśmy pozwalać na to, aby miasta były głównie dla samochodów, a drzewa nie powinny służyć za straszak i zapobiegawczo być wycinane.
Niewidzialne kobiety to książka, która porusza wiele zagadnień związanych z tym, że kobiety nie są brane pod uwagę jako równorzędny beneficjent pewnych rozwiązań, że zawsze gdy myślimy o człowieku, to w domyśle mamy mężczyznę. Mówimy tu nie tylko np. o języku i używanych w nim formach, ale też o działaniu sztucznej inteligencji, czy projektowaniu pasów samochodowych a nawet miast.
Bardzo żałuję, że nie udało mi się dokończyć w tym roku książki Jak rowery mogą uratować świat, ponieważ też bardzo dobrze wpisałaby się w tę część. Mam nadzieję, że uda mi się ją przeczytać w kolejnym roku, a także kilka innych poszerzających perspektywę lektur, aby był to stały element moich podsumowań.
Autor(ka) roku
Nie mam wątpliwości, że tym razem muszę wyróżnić autorkę roku. Przesłuchałam w wersji audio wszystkie książki fantastyczne Anety Jadowskiej – 14 tytułów z głównych cykli serii Thornverse, jedna nowela, trzy zbiory opowiadań z uniwersum oraz dwa tytuły o rodzinie Koźlaczek (Cud miód Malina i Cuda wianki) – co daje łącznie 20 tytułów! Dzięki temu miałam szansę prześledzić, jak zmieniały się styl i umiejętności pisarskie autorki. Bardzo fajna to była przygoda!
Akcje czytelnicze
W tym roku, bardziej z przypadku niż intencjonalnie, wzięłam udział w trzech akcjach czytelniczych. W ramach 4. edycji Kosmicznego Lipca u Diany z Bardziej lubię książki niż ludzi przesłuchałam dwa tytuły Neila deGrasse Tysona – Astrofizyka dla zabieganych oraz Kosmiczne zachwyty. Co roku starałam się brać udział w Wiktoriańskim październiku, którego polską ambasadorką jest Gosia z TuCzytam, w tym roku ze względu na różne życiowe perturbacje byłam w stanie przeczytać jedynie opowiadanie Carmilla Josepha Sheridana Le Fanu. Na zaproszenie Julii z Opowieści z Rumunii dołączyłam do akcji Listopad z rumuńską książką. I znów z tych samych względów udało mi się przeczytać tylko jeden tytuł – Wylinkę Simony Popescu – mam jednak nadzieję, że akcja będzie kontynuowana i w przyszłym roku będę mogła powyczytywać więcej rumuńskich książek z moich półek. Chciałam też wziąć udział w Słowiańskiej Siódemce u Rafała z Interkomprehensje, ale udało mi się zahaczyć swoimi lekturami tylko o trzy kategorie.
Mimo że w tym roku zaangażowanie w akcje czytelnicze wyszło mi umiarkowanie, to bardzo wszystkie je polecam i zachęcam do brania udziału.
Nie tylko po polsku
Cieszę się, że w tym roku udało mi się ruszyć z czytaniem w innych językach. Przede wszystkim mam tu na myśli czeski – przeczytałam trzy zbiory opowiadań (V bílém plášti, Všechny za jednu, Soukromá tajemství) oraz w ramach pracy domowej na zajęcia przesłuchałam swój pierwszy audiobook po czesku (5 Mrtvých starých dam).
Bardzo chciałam też czytać po angielsku, ale poza krótkimi tekstami i jedną nadgryzioną książką nie mam czym się pochwalić. Jednak z racji tego, że w tym roku zmieniłam pracę i mam do czynienia z wieloma tytułami anglojęzycznymi, liczę na to, że w przyszłym roku się to zmieni.
Plany na 2023 rok
Chyba staram się już nie robić planów, bo tegoroczne wydarzenia globalne i moje prywatne pokazały mi, że czasami przychodzą takie momenty, że nie chce się czytać nic, a najmniej już to, co się zaplanowało. Chciałabym trochę czytać po angielsku, a także czytać trochę więcej niekoniecznie książkowych rzeczy z moich półek, jak np. liczne numery Herito, które w tym roku uzupełniłam czy Literatury na świecie. Poza tym spróbować – w miarę możliwości – stawiać jednak na własne zasoby, a poza tym wybierać tytuły, które od lat chcę poznać, a trochę mniej łapać na marketingowe haczyki nowości. Chcę trochę mniej skupiać się na Instagramie, który zdecydowanie mnie męczy, a bardziej na samym blogu i nieco zaniedbanym koncie na Goodreads – w końcu zaczynałam od pisania dla siebie, a nie dla serduszek pod postami, więc może pora do tego wrócić.
Serdecznie dziękuję za przeczytanie tego długiego wpisu i mam nadzieję, że znajdziesz tutaj tytuły, które zechcesz poznać. A może część z tych lektur masz za sobą i chcesz się podzielić wrażeniami w komentarzu?
Życzę Ci wszystkiego dobrego w nowym roku i samych wyśmienitych lektur!
A.
Komentarze
Prześlij komentarz