„Niewidzialne kobiety” Caroline Criado Perez

„Niewidzialne kobiety” Caroline Criado Perez | fot. Jeden akapit
Bycie częścią większości, która traktowana jest jak mniejszość, zwykle nie jest łatwe i właściwie od dawna generowało – przynajmniej w moim życiu – wiele pytań, na które nikt nie potrafił odpowiedzieć i wiele wątpliwości, których nikt nie chciał rozwiać. Podtytuł tej książki to „Jak dane tworzą świat skrojony pod mężczyzn” i dość trafnie określa główną myśl. Autorka pokazuje przykłady z różnych krajów, jak również te względnie uniwersalne, w których przy planowaniu, projektowaniu, wdrażaniu koncepcji, zamysłów nie bierze się pod uwagę zdania kobiet albo ich istnienia w ogóle, albo traktuje się je jako aberrację a nie drugiego – równie ważnego – beneficjenta. Pisze między innymi o planowaniu miast, pasach bezpieczeństwa w samochodzie, urlopach dla pracowników naukowych na uczelni na okres ciąży i macierzyństwa, mało powszechnej wiedzy wśród medyków o innych objawach u kobiet np. przy zawałach, używaniu jako domyślnej wersji męskiej przez rozwiązania wykorzystujące sztuczną inteligencję (np. Google Translate).

To co uważam za plus tej książki, to pokazanie tych różnych elementów naszego życia codziennego, gdzie kobiety są na drugim planie tak długo, że nie tylko już nas to nie rusza, co nawet tego nie zauważamy*. Druga rzecz to zwrócenie uwagi właśnie na to, że człowiek to w domyśle mężczyzna, co przejawia się w wielu aspektach, m.in. również językowych, gdzie widać różnicę w czasownikach czy przymiotnikach. Kolejny istotny poruszony przez autorkę element to pozorna równość, tzn. wprowadzenie rozwiązań, które choć mogą pomóc kobietom (np. w robieniu kariery naukowej mimo macierzyństwa), są też wykorzystywane przez mężczyzn, którzy tych ułatwień nie potrzebują, co zamiast niwelować nierówność, jeszcze ją pogłębia. Aż wreszcie ostatni punkt, który zapadł mi w pamięci, to podkreślany wielokrotnie przez autorkę brak danych – różne informacje można wyciągnąć z wszelakich badań, ale zwykle brak jest takich, które skupiałyby się na kobietach, a zatem znów wyjątek a nie reguła.

Mam jednak też trochę zastrzeżeń. Choć wielu rzeczy sama jako kobieta doświadczam, to jednak czasami miałam wrażenie, że autorka dobiera takie elementy, aby potwierdzić swoją tezę i że dobór przykładów z różnych krajów nie był bez znaczenia. Ponieważ słuchałam książki w wersji audio, a nie czytałam w papierze, nie wiem, jak wyglądała kwestia przypisów i czy wspominane badania (lub ich brak, na który wciąż się powoływała) były tam wyszczególnione.

Mimo wszystko uważam, że dobrze, iż taki tytuł powstał i mogę tylko żałować, że najpewniej sięgną po niego osoby, które albo są kobietami, albo już mają większą świadomość na ten temat. Przeciwnikom roszczeniowych feministek i używania feminatywów zapewne nie spędzi on snu z powiek.

 

* Niech potwierdzeniem mych słów będzie fakt, że gdy pisałam w Google docs pierwszą wersję tego tekstu i napisałam „przyzwyczaiłyśmy”, uczynny Google podkreślił mi to słowo i zapytał, czy chodziło mi o „przyzwyczailiśmy”, a jak nie to mogę je dodać do słownika. Cóż, to słowo jest w słowniku co najmniej połowy osób posługujących się językiem polskim, a więc takiej samej liczbie jak wariant męski.


 

 

Komentarze