„Astrofizyka dla zabieganych” Neil DeGrasse Tyson
Pojawia się tu oczywiście sam początek, a więc jak powstał Wszechświat i jak wyglądały zawirowania, z których wyłoniliśmy się między innymi my. Poza tym są to teksty poruszające różne wybrane zagadnienia. Było o Einsteinie i o tym, jak przewidział istnienie fal grawitacyjnych, choć udało się sprawdzić to doświadczalnie dopiero sto lat później, a także o lambdzie, którą Einstein uważał za swój największy błąd, a ostatecznie była elementem, który wpłynął do odkrycie, że istnieje coś takiego jak czarna materia oraz czarna energia. Podobała mi się anegdota o kawie, w której bita śmietana opadła na dno, a zatem jak prawa fizyki dzięki swej uniwersalności pozwalają nam nie tylko poznać świat, ale też nie dać się oszukać w kawiarni. Było o tym, jak to niekiedy najciekawsze rzeczy dzieją się między galaktykami, jak również to, że pomiędzy planetami nie ma pustki. O doświadczeniu, które pozwoliło na odkrycie podczerwieni oraz jaki brzmi wierszyk, dzięki któremu zapamiętamy kolory pryzmatu. Zaskoczyło mnie to, że bardzo nieprawdopodobnym zbiegiem okoliczności Księżyc stanowi jedną czterechsetną Słońca, ono zaś jest dla nas 400 razy dalej niż ziemski satelita, dlatego mamy możliwość tak piękne i idealne wręcz podziwiać zaćmienia Słońca. Było o tym, jak bardzo (mało) prawdopodobne jest, aby Ziemia została dostrzeżona przez potencjalnych obcych z kosmosu. Zapamiętałam też, jak autor zachęca do spojrzenia na nas samych z kosmicznej perspektywy, gdzie jesteśmy drobinką w ogromnej przestrzeni i to co na Ziemi wydaje się ogromne – dosłownie i w przenośni – traci znaczenie z tej odległości. I choć może to przerażać, może też pozwolić na złapanie większego dystansu.
Czy wiem już wszystko po wysłuchaniu tego tytułu? Absolutnie nie. Czy moja wiedza się zwiększyła? Niewiele, ale tak i wiem też, że z chęcią wrócę jeszcze do tej książki, żeby te informacje, podane w przystępnej formie, z większym zrozumieniem sobie przyswoić.
Komentarze
Prześlij komentarz