„Ptaki i ludzie” Arczil Kikodze

Narrator jest przewodnikiem, który zabiera bogatych ludzi na wyprawy po Gruzji, podczas których obserwują ptaki. Tym razem jego klientem jest Anglik, który pracował w wywiadzie. Podczas wypraw służących obserwacji ptaków opowiada jednak historię Kakucy – można by powiedzieć kowboja z Dzikiego Zachodu, gdyby nie to, że ze Wschodu – który miał stada owiec, pasterzy dla niego pracujący, brata-nie-brata pod swoją opieką, syna zwanego Królem, ogólne poważanie i ciekawe dzieje. Kakuca miał duże tereny nad brzegiem rzeki Iori, niedaleko granicy z Azerbejdżanem, a Anglik, który przyjechał obserwować ptaki, poznaje historię tej niezwykle barwnej postaci.

Zawsze powtarzam, że uwielbiam, gdy autor potrafi tak odmalować krajobraz, miejsce, w którym dzieje się jego historia, że choć nigdy tam nie byłam, jestem w stanie je stworzyć w swojej głowie. I tak jest też tutaj – nie mam pojęcia, jak wygląda Gruzja przy granicy z Azerbejdżanem, ale umiem przywołać ją z wyobrażeń na podstawie opisów. I choć dla amatorów ornitologii, wbrew tytułowi, nie będzie tu zbyt dużo szczegółów dotyczących ptaków, to jednak całość spina się w ciekawą, nieprzesadnie dynamiczną opowieść. Drugoplanową rolę, choć nie mniej ważną niż ludzie, odgrywa rzeka Iori, która jest nie tylko elementem krajobrazu, ale też codziennego życia (podobnie jak to było w Łomskich opowieściach).

Książka ta, wybrana zupełnie spontanicznie, była dla mnie dość sporym pozytywnym zaskoczeniem i choć nie jest to nie wiadomo jak wybitna literatura – może nawet całkiem przeciętna – to wiem, że obrazy odmalowane przez autora zostaną ze mną na długo. To raczej spokojna lektura, gdzie opowieści o kowboju ze Wschodu są bardziej elementem snucia opowieści, niż wprowadzeniem dynamizmu do historii. Jestem bardzo na tak!

Komentarze