„The Skeleton's Holiday” Leonora Carrington

W ramach czytania serii Penguin Modern sięgnęłam po opowiadania Leonory Carrington i muszę przyznać, że był to chyba jeden z dziwniejszych zbiorów w moim życiu.

Kiedy śnimy, to w tym naszym sennym uniwersum, wytwarzanym każdej nocy, jest taka zasada, że niczemu się nie dziwimy – że świat stworzony w każdym jednym śnie jest prawdziwy, rzeczywisty, cokolwiek by się nie działo. Jednym z moich najwcześniejszych wspomnień z dzieciństwa jest sen, w którym są dwa psy – jeden normalny i jeden pies-kościotrup. I w tym śnie pies-kościotrup połyka tego normalnego. Samo życie.

Leonora Carrington absolutnie przebija mój sen czasów małoletniości, ponieważ u niej pojawia się m.in. kobieta karmiąca kruki mięsem na tarasie i mająca stado królików o czerwonych oczach, kapusty walczące na polu przy świetle księżyca, hiena, która poszła na bal debiutantki z twarzą pokojówki (zdobytą w dość brutalny sposób), szkielet, który kupuje sztuczne ekskrementy, aby robić dowcipy.

Postacie te nie są jednak oniryczne, niewyraźne, powiedziałabym, że wprost przeciwnie – raczej jakby były uczestnikami karnawału, a ich reakcje czy motywacje nie są specjalnie racjonalne, podobnie jak opowiadane czytelnikowi historie. Było to na tyle dziwne, że wciąż nie do końca wiem, co o tym zbiorze sądzę. Ale polecam sprawdzić.

Komentarze