„Klan czerwonego sorga” Mo Yan

Poznajemy historię rodziny narratora, jednocześnie nie poznając jego samego. Bardzo istotną rolę ma sorgo, które w wielu momentach opowieści pojawia się mimochodem – rośnie, zmienia kolor, jest ścinane, wygniecione, spływa czerwienią. Narracja historii jest bardzo pomieszana czasowo – skaczemy po zdarzeniach w przeszłości, tak jakby narrator opowiadając linearnie robił dygresje, powracające do wcześniejszych okoliczności lub wybiegających w przyszłość bohaterów. Czasami te dygresje też mają dygresje. Książka jest bardzo plastyczna i obrazowa, choć wiąże się to z nietypowymi porównaniami, jak chociażby dźwięk sikania do pustego metalowego wiadra brzmi jak przy rzucaniu pereł na jadeitowy talerz. Oprócz tego opisy są często bardzo naturalistyczne, autor momentami raczy nas wątpliwej przyjemności szczegółami – nie tylko leje się krew, ale z przestrzelonej czaszki wypływa zielonkawa maź mózgu, a człowiek obdzierany ze skóry jest obdzierany po kawałeczku przy nas. Barwy też są dosyć nietypowe dla niektórych zjawisk, jak chociażby wspomnienie o trzech psach – rudym, czarnym i co ciekawe zielonym.

Spotkanie z tym noblistą uważam za całkiem udane, choć może to wynikać z doboru akurat tego konkretnego tytułu – "Kraina wódki" została mi wcześniej odradzona ;) Tu historia rodzinna jest interesująca, zawiłość losów nie jest przesadna, ale jednocześnie nie nudna i wiarygodna. Choć muszę przyznać, że brakowało mi na końcu jakiegoś przejścia do czasów narratora, takiego zwieńczenia.

Komentarze