„Jezioro” Bianca Bellová

Nami mieszka w małym miasteczku Boros, leżącym nieopodal jeziora. Wychowują go dziadkowie, niewiele wie o swoich rodzicach. Jezioro, które jest źródłem utrzymania większości mieszkańców jest bardzo rozległe, a do tego najpewniej skażone, ponieważ po kąpieli w nim pojawia się na ciele swędząca wysypka. Chłopak nie ma łatwego życia, a wreszcie za sprawą różnych wypadków opuszcza rodzinną miejscowość i wyrusza do stolicy tego nienazwanego państwa.

Przede wszystkim spodziewałam się czegoś innego po tym tytule. Wszędzie,  w opisach i recenzjach, przewijała się wzmianka o Duchu Jeziora, który czasami się gniewał, a także zabrał do siebie babcię Namiego. Myślałam, że będą to nieco słowiańskie czy też ruskie klimaty, zwykłe życie, ale z niezwykłymi wydarzeniami związanymi z jeziorem. Liczyłam na realizm magiczny, wiejskie zabobony, a dostałam… coś na kształt posapokaliptycznego PRL-u. Oczywiście nie wiemy, gdzie dokładnie dzieje się opowieść, ale możemy się domyślić poprzez elementy rzeczywistości (przewodniczący kołchozu, centrala, radzieccy żołnierze, pomniki Wodza), że to taki komunistyczny lub postkomunistyczny kraj. I całość to tak naprawdę powieść drogi z Namim w roli głównej. Wędruje on nie tylko fizycznie (głównie wokół ogromnego jeziora), ale także dorasta i rozwija się jako człowiek, poszukuje korzeni, przeszłości. Czytelnik ma jednak wrażenie, że Nami przez całą książkę pozostaje dla niego wciąż obcy. Nie bardzo można nawiązać z nim więź, a niektóre podejmowane przez niego decyzje są mało oczywiste, a autorka broni nam dostępu do jego umysłu i tego, co się dzieje w jego głowie.

Muszę przyznać, że choć samo jezioro mocno mnie intrygowało, było takie brudne i skażone, podobnie trochę jak język używany przez bohaterów, to cała historia zupełnie mnie nie porwała. Czy winne są moje wybujałe nadzieje i urojenia, które stworzyłam w swojej głowie na temat tego tytułu? Trudno powiedzieć. Po samych pochlebnych recenzjach widzę, że jestem raczej odosobniona w swoim braku zachwytu tym tytułem. Dlatego uczulam, że w moim odczuciu to niekoniecznie jest arcydzieło, które spodoba się każdemu i niekoniecznie z każdym ta książka zostanie na długo. Po prostu ostrzegam, że jeśli spodziewacie się, że Duch Jeziora wkroczy wreszcie na pierwszy plan (choć nie dosłownie) i będą „dziać się rzeczy”, to dotrzecie do strony redakcyjnej i się tego nie doczekacie.


A jeśli uważacie, że się nie znam i chcecie poczytać opinie ludzi, którzy bardziej się poznali na tym tytule to zapraszam tędy:
Przeczytałam książkę o „Jeziorze” >
Mniej niż 100 słów o „Jeziorze” >
Czytelnia osobista o „Jeziorze” >
Melancholia Codzienności o „Jeziorze” >
Madri w filmiku o „Jeziorze” >
Księgarka na regale o „Jeziorze” >
Literackie skarby świata całego o „Jeziorze” >

Komentarze