„Szczęśliwi nadzy ludzie” Kateryna Babkina

Opowiadania ukraińskiej pisarki nie opisują spektakularnych wydarzeń, nie łączą się w jedną całość. Raczej opisują jakieś drobne historie, opowieści o pewnych ludziach.

Najbardziej podobało mi się opowiadanie Kostia, które zaczyna się od zdań: „Tak się złożyło, że w dzieciństwie sukienki szył dla mnie dziadek. Przed wojną coś tam toczył w warsztatach, jakieś dość dokładne detale, palce miał wrażliwe i ostrożne, a na wojnie stracił wzrok”. Opisuje ono relację, niezwykłą nić łączącą bohaterki z dziadkiem właśnie poprzez sukienki, które dla niej robił, ale także poprzez pewną wiadomość, którą zostawił jej w bardzo niespodziewanym miejscu. Ta historia bardzo mi się podobała.

Drugie opowiadanie, które bym wyróżniła z tego zbioru to Dobra baba, zła baba, które jest świetnym ironicznym spojrzeniem na… cóż, baby właśnie: Kobiety bywają ładne albo nie, albo jakie się chce. Te kobiety różnią się między sobą (...). Tysiące słów można dobrać do jakiejś pojedynczej kobiety, do każdej dziewczynki, dziewczyny. A jak się stajesz babą, to baba bywa tylko dobra albo zła. Baba to archetyp”. Ostatecznie jest to jednak także opowieść o jednej, konkretnej babie, prawdziwej, ale też wyobrażonej.

Trochę trudno jest mi znaleźć punkt wspólny dla tych opowiadań poza historiami ludzi. Są napisane w dobry sposób, ale w całości (jak to w moim przypadku bywa ze zbiorami opowiadań) nie rzucają na kolana. Niemniej uważam je za poprawne i myślę, że dla kogoś, kto uwielbia opowiadania, mogą być interesujące i nietypowe, także ze względu na to, że autorka pochodzi zza naszej wschodniej granicy. Jest to nieco odświeżające spojrzenie na świat po powszechnie panującym literackim „zachodniocentryzmie”.

Komentarze