„Czas i śmierć. Antologia czeskich opowiadań grozy z XIX i początków XX wieku”

Nie mogę ani czytać, ani oglądać horrorów, bo później nie śpię przez tydzień. Miałam jednak ochotę na lekki dreszczyk emocji, w dawkach dla mnie strawnych, dlatego uznałam, że groza sprzed około 150 lat będzie w sam raz. Po lekturze muszę jednak przyznać, że tylko kilka opowiadań ze zbioru określiłabym mianem „grozy”, raczej są to opowieści niesamowite, które dzisiejszego czytelnika raczej nie mają szans przestraszyć.

Opowiadania zostały pogrupowane pod względem tego, jakie dziwności się w nich dzieją, albo w jaki sposób autor prowadzi fabułę. Najmniej podobały mi się opowiadania zawarte w części „... gdybym był tylko twoim snem…”, gdyż przez motyw snu są one najbardziej abstrakcyjne, odjechane, choć doceniam pomysł Ladislava Klímy w Jak będzie po śmierci, gdzie bohater traci rozróżnienie między jawą, snem, snem w śnie, itd. – trochę jak w filmie Incepcja – i nie wiadomo, na jakim poziomie snu się znajduje. Najbardziej przypadły mi do gustu opowiadania z części „... na przekór odwiecznemu porządkowi żywiołów…”, a szczególnie Skamieniali ludzie Emanuela z Lešehradu, w którym pewien rzeźbiarz tworzy niezwykle przejmujące prace, a ich tematem są cierpiący ludzie, do tego jest doceniany za wierne odwzorowanie emocji przedstawionych postaci. Również Dom Fausta Aloisa Jiráska był ciekawy, a opowiadał historię domu, który stał opuszczony od czasu, gdy diabeł porwał z niego Fausta, a w którym z czasem zamieszkał pewien biedny student.

Jeśli chodzi o opowiadania już bardziej podchodzące pod grozę, to najwięcej znalazło się ich w części „... i nie uleczy się boleść serca mego…”. Wymieniłabym tu szczególnie Wampira Jana Nerudy, o rodzinie podróżującej z chorą córką i dziwnym Greku, który ich obserwuje, Pusty fotel Karela Švanda z Semičic, w którym głównym bohaterem jest Hoffmann, pisarz grozy, który towarzystwu na przyjęciu opowiada na poczekaniu i na ich prośbę historię z pustym fotelem w roli głównej, a także Kościotrupa pod podłogą Václava Rodomila Krameriusa, którego tytuł mówi już wystarczająco dużo o treści.

Uważam ten zbiorek za w miarę udany i choć było kilka opowiadań, które okropnie mnie znużyły, to jednak trafiło się kilka perełek. Ważne jest tylko, aby nie nastawiać się, że pospadają nam kapcie ze strachu, bo to na pewno nie jest taka groza, do której obecnie jesteśmy przyzwyczajeni.


Wybór i opracowanie zbioru: Andrzej Sławomir Jagodziński.

Komentarze