„Oliver Twist” Charles Dickens
To opowieść o chłopcu, który od początku swojego życia wychowuje się w przytułku, a następnie trafia do przestępczego światka Londynu. Mimo to jest dobrym dzieckiem, grzecznym i pozbawionym złych zamiarów, co w takim towarzystwie jest dość niewskazane. Traf chciał, że w niemiłych dość okolicznościach poznaje pewnego staruszka, który z czasem rzuci światło na jego przeszłość i pochodzenie. Oliver pozna też w krótkim czasie sporo postaci, które są z nim powiązane.
Muszę przyznać, że nie do końca wiem, co myśleć o tym tytule. Przede wszystkim, co warto wspomnieć, głównie słuchałam audiobooka w interpretacji Bartłomieja Topy i choć uważam go za dobrego aktora, to jednak jakoś nie czuł tego Dickensa, bo czytał trochę bez polotu. Co do samej historii, to mam wrażenie, że w bardzo wielu momentach sprawia wrażenie nie do końca wiarygodnej. Postać Olivera jest interesującym przykładem, że wychowanie nie ma wpływu na nasze geny i jeśli miałeś dobrych rodziców, to nieważne, jakie środowisko cię wychowuje, i tak pozostaniesz dobry i prawy... To chyba nie do końca tak działa. Kolejna rzecz, która trochę mi zgrzytała, to postać „złego Żyda” i podkreślanie jego niezbyt urodziwego wyglądu oraz fakt, że z całej tej bandy, de facto tylko on ponosi karę, taką, która jest wymierzana przez kogoś. I chyba ostatnia rzecz, do której mogę się w miarę racjonalnie przyczepić, to że w Londynie i okolicach – które były rzecz jasna na początku XIX wieku znacznie mniejsze niż teraz, ale jednak – tak łatwo było Oliverowi trafić na duże zagęszczenie ludzi w jakiś sposób związanych z jego przeszłością.
I choć wymieniłam tu same zastrzeżenia, to nie mogę powiedzieć absolutnie, że książka jest zła, ale jak na moje pierwsze spotkanie z Dickensem (poza Opowieścią wigilijną dawno temu) mogło być nieco lepiej. Następnym razem chętnie sięgnę po tytuł, w którym głównym bohaterem nie jest mało autentyczna postać dziecięca.
Książkę czytałam w ramach Pikniku z klasyką, organizowanego przez Pyzę Pruską i Tarninę z Czytam to i owo. Zobaczcie dyskusję dziewczyn na blogu Pierogi Pruskie, tam jest znacznie bardziej merytorycznie niż u mnie >
Muszę przyznać, że nie do końca wiem, co myśleć o tym tytule. Przede wszystkim, co warto wspomnieć, głównie słuchałam audiobooka w interpretacji Bartłomieja Topy i choć uważam go za dobrego aktora, to jednak jakoś nie czuł tego Dickensa, bo czytał trochę bez polotu. Co do samej historii, to mam wrażenie, że w bardzo wielu momentach sprawia wrażenie nie do końca wiarygodnej. Postać Olivera jest interesującym przykładem, że wychowanie nie ma wpływu na nasze geny i jeśli miałeś dobrych rodziców, to nieważne, jakie środowisko cię wychowuje, i tak pozostaniesz dobry i prawy... To chyba nie do końca tak działa. Kolejna rzecz, która trochę mi zgrzytała, to postać „złego Żyda” i podkreślanie jego niezbyt urodziwego wyglądu oraz fakt, że z całej tej bandy, de facto tylko on ponosi karę, taką, która jest wymierzana przez kogoś. I chyba ostatnia rzecz, do której mogę się w miarę racjonalnie przyczepić, to że w Londynie i okolicach – które były rzecz jasna na początku XIX wieku znacznie mniejsze niż teraz, ale jednak – tak łatwo było Oliverowi trafić na duże zagęszczenie ludzi w jakiś sposób związanych z jego przeszłością.
I choć wymieniłam tu same zastrzeżenia, to nie mogę powiedzieć absolutnie, że książka jest zła, ale jak na moje pierwsze spotkanie z Dickensem (poza Opowieścią wigilijną dawno temu) mogło być nieco lepiej. Następnym razem chętnie sięgnę po tytuł, w którym głównym bohaterem nie jest mało autentyczna postać dziecięca.
Książkę czytałam w ramach Pikniku z klasyką, organizowanego przez Pyzę Pruską i Tarninę z Czytam to i owo. Zobaczcie dyskusję dziewczyn na blogu Pierogi Pruskie, tam jest znacznie bardziej merytorycznie niż u mnie >
Komentarze
Prześlij komentarz