„Kobiety” Zofia Nałkowska

"Kobiety" Zofia Nałkowska | fot. Jeden akapit

Debiut powieściowy, autorka napisała go mając zaledwie 20-22 lata (pierwsza część dzieła powstała w 1904 roku, dwie kolejne dwa lata później), z którego przebija przede wszystkim bystrość obserwacji, wnikliwość w ocenie i próbie zrozumienia relacji międzyludzkich, szczególnie damsko-męskich czy damsko-damskich w kontekście uczucia do mężczyzny. Zaskoczyło mnie to, że powieść ta jest bardzo gorzka i raczej smutna w swoim wydźwięku. Wyjątkowa trafność spostrzeżeń jak na tak młodą pisarkę.

Książka ta nie jest pisana w sposób płynny, fabuła nie do końca ma ciąg przyczynowo-skutkowy. Powiedziałabym raczej, że to takie niby zapiski z dziennika młodej panny ubrane w formę powieści. Każda z tych części ma nieco inny wydźwięk i trochę inne spojrzenie na uczucie. Janka, główna bohaterka, jawi się przede wszystkim jako bardzo bystra dziewczyna, niepozbawiona jednak dobrze wykalkulowanej sztuczności. Nie tyle jest zadufana w sobie, co raczej jak to młode dziewczęta, które same sobie się podobają, pewna swojej urody i wdzięku. I choć jest młoda i momentami naiwna (czasami także nieco egzaltowana, choć zwykle tylko w swej głowie), to jednak nie brak jej trzeźwego spojrzenia. Ona sama trzykrotnie podejmuje decyzję, czy daną relację chce kontynuować, co nie zmienia faktu, że także przeżywa rozterki. W książce pojawia się wiele kobiet i każda z nich jest w moim odczuciu po części piewczynią feminizmu, niezależności, jednak każda zupełnie inaczej do tego podchodzi (wolność intelektualna, brak hamulców moralnych, wolność twórcza, skupienie się na sprawach gospodarskich). I niestety, wniosek z ich historii płynie dla mnie taki, że ile by nie głosiły swych poglądów – mniej lub bardziej kontrowersyjnych dla społeczności – to nie uciekną przed bólem serca przy zranieniu. To chyba jest główny powód, dla którego uważam ten tytuł za gorzki w wydźwięku, mimo że początek na wsi wydawał się wręcz sielankowy w tych wszystkich kwiatach, na łąkach, lasach (nawet między grobami na cmentarzu – scena jakby prosto z dzieł romantyków).

Bardzo się cieszę, że poznałam tę pierwszą powieść Nałkowskiej, bo autorka miała ponadprzeciętny zmysł obserwacji i jestem pewna, że w kolejnych dziełach tę umiejętność rozwinie. Chętnie przekonam się o tym któregoś dnia.

 

Tytuł czytałam w ramach akcji Lato z Nałkowską, organizowaną przez Pyzę z bloga Pierogi Pruskie.

Lato z Nałkowską. Akcja czytelnicz na lato @pyza.pruska



Komentarze