„Małe Licho i babskie sprawki” Marta Kisiel

„Małe Licho i babskie sprawki” Marta Kisiel | fot. Jeden akapit
Seria książek Małe Licho, która mimo tego że jest kierowana do znacznie młodszego czytelnika niż ja, przy każdym kolejnym tytule zawsze pojawia się na mojej czytelniczej liście. Choć mogę nieco kręcić nosem, że skróty fabularne (bo przecież to książka dla dzieci) i intryga niekiedy rozwiązywania, jak na dorosłe standardy, zbyt szybko, to jednak faktem jest, że sięgam po te tytuły z zupełnie innego powodu. Kocham bohaterów, których poznałam w Dożywociu i Sile niższej – zarówno tych głównych, jak i bardziej pobocznych – a autorka z każdym tytułem rozszerza moje kręgi towarzyskie. I tak także tutaj do wystarczająco już pokręconego zbiorowiska trafiają krasnoludki, które są bardzo zdyscyplinowaną brygadą, niczym Pingwiny z Madagaskaru. 

Główną osią fabuły jest jednak to, że Bożek dorasta, zaczyna mieć swoje sprawy, o których nie zawsze chce mówić dorosłym, a do tego w szkole dzieją się dziwne rzeczy. I choć ja czytam te książki przede wszystkim dla bohaterów, dziwnego poczucia humoru, które jednak nie urąga inteligencji czytelnika, a także okazjonalnych cytatów z dzieł romantycznych, to bardzo doceniam przekaz, który moim zdaniem autorka akurat w tym tytule kieruje do młodych czytelników – są tacy, którzy są źli tak po prostu, ale niektórzy wydają się źli, bo są bardzo samotni i nieszczęśliwi.

Oczywiście niezmiennie polecam – głównie młodym, ale tym już nieco przejrzałym czytelnikom również – a najlepiej do wspólnego czytania.

Komentarze