„Domy i inne duchy” Marta Bijan

„Domy i inne duchy” Marta Bijan | fot. Jeden akapit
Opowiadania Marty Bijan nie są do końca ani horrorem, ani fantastyką. A właściwie też nie do końca są opowiadaniami. Jest tu wiele bardzo dziwnych, krótkich historii, które niby nie są zbyt realistyczne, ale jednak na tyle, że po lekturze wielu z nich mogą przejść ciarki po plecach. Jest o dziewczynie pracującej w kinie i objadającej się resztkami pozostawionymi przez widzów, o pisarzu horrorów, który ma kryzys twórczy i poznaje swoją młodą żonę, jest o dziewczynie przetrzymywanej przez psychopatę czy o mężczyźnie pływającym wciąż w okolicach jednej wyspy oraz kilka innych.

Przyznam, że początkowo teksty te – choć były mocno niepokojące – wydawały mi się często dziwne nie tylko ze względu na fabułę, ale też konstrukcję. Za każdym razem, gdy kończyłam dane opowiadanie, miałam wrażenie, że czegoś nie zrozumiałam, coś mi umknęło, nie do końca wiem, co się wydarzyło. Po prostu czegoś mi tam brakowało. Okazuje się, że pierwsze i ostatnie opowiadanie tworzą klamrę, a wiele luk wypełnia się treścią wraz z ostatnią stroną.

Dawno nie czytałam tak dziwno-strasznego tekstu, który tuż po skończeniu wertowałam od początku. Nie powiedziałabym, że jest to lektura dla każdego, ale myślę, że może to być jedna z bardziej niepokojących książek w wielu czytelniczych żywotach.

Komentarze