„Rój” Laline Paull
Po „Roju” wiele oczekiwałam, ale trochę się rozczarowałam. Jest to
historia życia jednej pszczoły, Flory 717, ale przez ten wydawałoby się
krótki czas bardzo wiele się zmienia w ulu. Flora mimo najniższego stanu
poznaje życie w różnych grupach społecznych, ponieważ ma niektóre
zdolności niespotykane w jej rodzie. Pierwszy mój zarzut, ciężko
powiedzieć do kogo – autorki, tłumacza? – to fakt, że trochę są
wymieszane cechy zwierzęce i cechy ludzkie w bohaterce. Niby mamy
pszczołę, ale żeby to miało sens, to musi być trochę
zantropomorfizowana, wiadomo. Jednak jak wiadomo, że to jest owad, a
mówi się o twarzy, rękach, czy w kontekście ula o schodach, to trochę
nie do końca wiadomo, czy cały czas mówimy o pszczołach. Druga rzecz, to
cała społeczność pszczół, jego wizja, oparta jest jakby na takiej
religijnej sekcie, gdzie mamy Oddanie, Umysł Roju, główną pszczołę
Królową, która rozpyla swoją miłość. To było dziwne, nie do końca
odpowiadał mi ten aż tak mocno uduchowiony, nawiedzony wręcz, klimat.