„Świnki morskie” Ludvík Vaculík
Pierwsza
przeczytana w tym roku książka to „Świnki morskie” Ludvíka Vaculíka.
Mamy tu bankiera, który kupuje swoim synom świnkę morską (później są
dwie). Świnki morskie stają się dla niego elementem testów. Ale na
szczęście nie ma tu aż tak drastycznych scen, jak przypuszczałam, a
przynajmniej nie wprost. Gdy zaczynałam czytać bałam się, że nie
wytrzymam, że bankier będzie się nad nimi strasznie znęcał
fizycznie. Bohater raczej przekłada na świnki trochę ludzkie życie,
kiedy to los zsyła Ci pewną niewiadomą i używając swojej mądrości
życiowej musisz sobie z przeciwnościami poradzić. Zastanawiające dla
niego jest to, że świnki morskie nie za bardzo mają tą mądrość. Ale poza
zwierzątkami, mamy jeszcze historię związaną z Bankiem Narodowym, czyli
miejscem pracy bohatera, gdzie pojawiają się problemy z tajemnym
obiegiem pieniędzy. Książka trochę dziwna – jak ostatnio wszystkie
czeskie powieści czytane przeze mnie – ale w sumie w porządku. Nie
zachwycam się, ale nie odwodzę od przeczytania. Sprawdźcie sami.