„Królestwo z tego świata” Alejo Carpentier
Nie sposób znać historię każdego zakątka świata, a w szkole ograniczamy się głównie do historii Europy. I w tym momencie przychodzą nam z pomocą powieści, które choć oczywiście nie są źródłem wiedzy historycznej, to jednak pokazują nam pewien daleki wycinek świata i jego dawne dzieje, ubierając je przy tym w opowieść o ludziach z krwi i kości. Akcja książki Królestwo z tego świata dzieje się na Haiti pod koniec XVIII wieku, kiedy to wyspa była w połowie kolonią francuską, a w połowie hiszpańską. Śledzimy losy czarnoskórego Ti Noela, który jest sługą na hacjendzie dość zamożnego białego kolonisty. U pana Lenormanda de Mézy pracował także Mackandal – mandiga czyli urodzony w Afryce – który od zawsze opowiadał historie o zamorskich krainach afrykańskich, gdzie rządy sprawuje czarnoskóry król.
„Choć wykształcenia miał niewiele, Ti Noel został pouczony o tych prawdach przez głęboką wiedzę Mackandala. W Afryce król był wojownikiem, myśliwym, sędzią i kapłanem, jego cenne nasienie zapładniało setki brzuchów mocnym plemieniem bohaterów. We Francji, w Hiszpanii natomiast król wysyłał na wojnę swoich generałów, był niekompetentny w rozsądzaniu sporów, dawał się besztać każdemu mnichowi spowiednikowi, zdolny spłodzić co najwyżej jakiegoś słabowitego księcia, który nie potrafi zabić jelenia bez pomocy swoich naganiaczy i którego z nieświadomą ironią nazywano imieniem ryby tak nieszkodliwej i lekkiej jak delfin. Tam za to – w Wielkiej Dali – byli książęta twardzi jak stal, książęta przebiegli jak lamparty, książęta, którzy znali język drzew, książęta, którzy rządzili czterema stronami świata, władcy chmur, nasienia, spiżu i ognia” (s. 19)
Pewnego razu, po tym jak stracił rękę, Mackandal opuszcza hacjendę Francuza i ukrywa się w jaskiniach, aby przygotować powstanie. Jest przy tym uważany za postać magiczną, która może się przemieniać w zwierzęta.
W trakcie czytania książki zaczęłam szukać informacji o wydarzeniach tamtego okresu i okazało się, że nie tylko rewolucja haitańska była faktem historycznym, ale także postać Mackandala jest jak najbardziej prawdziwa, a autor nadał tym rzeczywistym elementom ową „cudowność”, która jest jego znakiem rozpoznawczym (trochę jak realizm magiczny u Marqueza). Przez tę małą objętościowo książkę przewija się sporo innych historycznych postaci, jak chociażby Paulina Bonaparte, siostra Napoleona, która uważała Haiti za ziemski raj, a która dość szybko zrewidowała te poglądy, gdy jej małżonek zmarł na żółtą febrę.
Książka ma z pewnością dużą wartość poznawczą – jest dobrym początkiem, aby zainteresować się i następnie pogłębić wiedzę o historii Haiti i tego, jak uzyskała niepodległość. Jedyne co bardzo mnie początkowo zniechęciło, to przedmowa autora. Została ona napisana bardzo hermetycznym językiem i górnolotnym stylem, trudno zrozumieć, jaki jest właściwie jej cel. Zatem polecam albo jej nie czytać, albo przeczytać ją na samym końcu.
Egzemplarz książki otrzymałam dzięki uprzejmości Państwowego Instytutu Wydawniczego.
„Choć wykształcenia miał niewiele, Ti Noel został pouczony o tych prawdach przez głęboką wiedzę Mackandala. W Afryce król był wojownikiem, myśliwym, sędzią i kapłanem, jego cenne nasienie zapładniało setki brzuchów mocnym plemieniem bohaterów. We Francji, w Hiszpanii natomiast król wysyłał na wojnę swoich generałów, był niekompetentny w rozsądzaniu sporów, dawał się besztać każdemu mnichowi spowiednikowi, zdolny spłodzić co najwyżej jakiegoś słabowitego księcia, który nie potrafi zabić jelenia bez pomocy swoich naganiaczy i którego z nieświadomą ironią nazywano imieniem ryby tak nieszkodliwej i lekkiej jak delfin. Tam za to – w Wielkiej Dali – byli książęta twardzi jak stal, książęta przebiegli jak lamparty, książęta, którzy znali język drzew, książęta, którzy rządzili czterema stronami świata, władcy chmur, nasienia, spiżu i ognia” (s. 19)
Pewnego razu, po tym jak stracił rękę, Mackandal opuszcza hacjendę Francuza i ukrywa się w jaskiniach, aby przygotować powstanie. Jest przy tym uważany za postać magiczną, która może się przemieniać w zwierzęta.
Książka ma z pewnością dużą wartość poznawczą – jest dobrym początkiem, aby zainteresować się i następnie pogłębić wiedzę o historii Haiti i tego, jak uzyskała niepodległość. Jedyne co bardzo mnie początkowo zniechęciło, to przedmowa autora. Została ona napisana bardzo hermetycznym językiem i górnolotnym stylem, trudno zrozumieć, jaki jest właściwie jej cel. Zatem polecam albo jej nie czytać, albo przeczytać ją na samym końcu.
Egzemplarz książki otrzymałam dzięki uprzejmości Państwowego Instytutu Wydawniczego.