„The Good Life Elsewhere” Vladimir Lorchenkov

Pierwsza książka mołdawskiego autora, jaka wpadła mi w ręce. I tak jak literatura rumuńska ma się u nas coraz lepiej, to jeśli chodzi o mołdawską powieść, jak do tej pory po polsku wyszła tylko jedna pozycja i do tego wątpliwej wartości literackiej. Dlatego, z polecenia autora książki Mołdawia. Państwo niekonieczne, sięgnęłam po ten tytuł w wersji angielskiej.

Książka opisuje perypetie mieszkańców miejscowości Larga, znajdującej się na samej północy Mołdawii, tuż przy granicy z Ukrainą. Ludzi tych łączy jedna zasadnicza cecha – wszyscy pragną wyemigrować do Włoch, jak uczyniło już przed nimi wielu rodaków. Kraj ten zresztą jawi się Mołdawianom jako mlekiem i miodem płynący, gdzie jest nie tylko praca, porządek, czyste ulice, godziwe pieniądze, ale przede wszystkim perspektywy. Niektórzy jednak nie wierzą w Italię, czują, że to jakiś mit – niby ktoś z dzieci znajomych pojechał, ale już nigdy nie wrócił do kraju, czasami niby dzwoni, ale kto wie, może już leży gdzieś zabity? Śledzimy losy kilku bohaterów – Serafin, który uczył się włoskiego, aby któregoś dnia wyjechać do kraju swych marzeń, Vasily, który sprzedał swój ukochany traktor, aby żona mogła pojechać do Włoch, po czym okazało się, że została oszukana, a on nie potrafił jej wybaczyć, Old Man Tudor, który nie wierzył w Italię, ale jej mit sięgnął i jego, Ojciec Paisii, który przyczyni się do Pierwszej Mołdawskiej Świętej Krucjaty na Włochy i kilka innych postaci – jednak to głównie naród mołdawski jest tutaj zbiorowym bohaterem i warto nieco poznać jego specyfikę przed sięgnięciem po lekturę, bo wydaje mi się, że powieść zawiera naprawdę wiele elementów go definiujących.

Książka ta jest z jednej strony absurdalnie zabawna, z drugiej zaś absurdalnie smutna. Były momenty, gdy łapałam się za głowę nad kosmicznymi pomysłami bohaterów i śmiałam się z ich pecha, by za chwilę dowiedzieć się o tragicznych konsekwencjach pewnych zdarzeń, które wydawały się zabawne. Uśmiech zastygał mi wtedy na ustach. I właśnie chyba dzięki tej słodko-gorzkiej formie o wiele lepiej można zrozumieć tragizm losu Mołdawian, szczególnie w małych miejscowościach. Dlatego książka jest zarówno realistyczna, jak i nierealistyczna. Pojawiają się takie cudne kwiatki jak lot traktorem, prowadzenie krucjaty, marzenie prezydenta o emigracji i założeniu własnej pizzerii, stworzenie mołdawskiej drużyny curlingowej (!), ale z drugiej strony widać, że problem emigracji jest tak duży, że stanowi niejako sedno tego narodu. Nie brakuje ogromnie smutnych momentów, jak ten, gdy w końcu córka człowieka robiącego piece wraca do Largi i mówi ojcu, czym się zajmuje we Włoszech, a ten przechodzi taką przemianę, że odbija się to na jego pracy. Są tu elementy realizmu magicznego, które w moim odczuciu sprawdzają się idealnie, wplatane w rzeczywiste wydarzenia.

To jest naprawdę świetna historia i bardzo się cieszę, że to była moja pierwsza książka z tego kraju (choć napisana w oryginale po rosyjsku). Mam wielką nadzieję, że jakieś wydawnictwo w Polsce odkryje ten tytuł i zdecyduje się go wydać, bo moim zdaniem naprawdę warto!


#eurobooktrip 🌍 Mołdawia

Komentarze