„Mapa” Barbara Sadurska

„Mapa” Barbara Sadurska | fot. Jeden akapit
A gdyby tak bohaterem książki ustanowić nie człowieka ograniczonego długością swego ludzkiego życia, ale przedmiot, który przetrwał setki lat, przemierzył wiele kilometrów, przechodził z rąk do rąk? Zaczynamy od końca i od początku jednocześnie. Słuchamy wspomnień mężczyzny, którego małżeństwo się rozpadło, a żona pragnie rozwodu, gdyż tylko w ten sposób może odziedziczyć po swym ojcu przedmiot, którego zawsze bardzo pragnęła – mapę z XV wieku. Jednocześnie w dalszej części czytamy o rozpaczy człowieka, który musi zabić nowo narodzone cielaki, aby ich skóra posłużyła na stworzenie wspaniałego przedmiotu, na którym pojawią się znane i wyimaginowane obszary. I tak te dwa krańce opowieści, mozolnie, przez wieki łączymy w kolejnych fragmentach. Meandrujemy, wybiegamy w przyszłość, cofamy się w coraz odleglejszą przeszłość. Musimy się mocno trzymać, aby nie wypaść z torów tej opowieści, w której czas nie jest linearny, przestrzeń nieco się rozmywa, a niektóre rzeczy wydają się bez znaczenia.

W wielu recenzjach, a także w samym opisie, pojawia się informacja, że to są opowiadania. Jak dla mnie – nic z tych rzeczy. To jedna spójna opowieść, mimo że jest nieco poszatkowana i ułożona w mało oczywisty dla czytelnika sposób. Jej bohaterką jest mapa, a w tle ludzie, którzy się o nią otarli i ich historie. Zresztą część z tych postaci w takiej czy innej formie się powtarza, w różnym czasie, tak samo jak pewne motywy – np. sukienka z długimi czarnymi rękawami czy akwaforta z Faustem.

To opowieść dobra dla tych, którzy lubią odkrywanie tajemnic, nielinearny sposób narracji, który pozwala na poukładanie wszystkiego dopiero na końcowym etapie. Jednocześnie to ciekawy merytorycznie tekst, bo poza całkowitą fikcją pojawiają się także prawdziwe postacie (jak Rembrandt) czy smaczki, które mogą zadowolić historyka. Myślę, że również fani książek Arturo Pérez-Reverte mogliby poczuć się usatysfakcjonowani.

Jedyny mój zarzut – całkowicie subiektywny – dotyczy samej końcówki, która w moim odczuciu trochę odbiła od świetnej całości. Mimo to uważam, że książka jest warta nie tylko przeczytania, ale i czytania wielokrotnego, aby lepiej wszystko wyłapać i połączyć te splątane nitki.

Komentarze