„Zdobywam zamek” Dodie Smith
Podobały mi się początkowe rozdziały, gdy Cassandra opisywała sam zamek i okolicę. Bardzo to było malownicze i takie na wskroś angielskie. Gdy zaczął się wątek romansu Rose i Stephena historia była ciekawa, momentami zabawna, choć często przewidywalna. Kiedy jednak również główna bohaterka wpadła w sidła miłości, straciłam zainteresowanie fabułą i nić porozumienia między mną i narratorką została zerwana. I choć wątek ten jest nawiązaniem do książek Jane Austen, to jednak cenię je bardziej ze względu na powściągliwość bohaterek, zaś w Cassandrze z czasem pozostał sam lukier i trochę mnie od tego zemdliło (choć muszę przyznać, że bohaterce nie zabrakło również waleczności).
Mimo wszystko samo umiejscowienie historii bardzo mi się podobało i gdyby nie Zdobywam zamek, to zapewne Alan Bradley nie napisałby (a może po prostu nie w takim kształcie) serii o Flawii de Luce. Pod względem humoru zaś czasami miałam skojarzenia z inną ekscentryczną rodziną, tą z Ostatniej arystokratki.
Komentarze
Prześlij komentarz