„Dorośli” Marie Aubert
Nie mogę pominąć faktu, że niespecjalnie polubiłyśmy się z główną bohaterką, która z jednej strony uważa, że jest bardzo pokrzywdzona, nieszczęśliwa i czuje się zazdrosna, a z drugiej bardzo często sama jest przyczynkiem nieprzyjemnych sytuacji. Jej stosunek do dzieci i samego macierzyństwa też jest dla mnie niejasny – wydaje się, jakby to była dla niej jedna z ważniejszych rzeczy, ale jednak sprawia wrażenie, że nie lubi dzieci, a jej względnie dobry kontakt z córką szwagra bardziej ma być prztyczkiem w nos siostry niż rzeczywistym zainteresowaniem dziewczynką. Nie brakuje jej też egzaltacji, której szczerze nie znoszę.
Mimo to nie mogę odmówić Idzie kilku trafnych spostrzeżeń – myśli, które mogą pracować również w głowie czytelnika. Są to głównie przemyślenia na temat relacji rodzinnych między siostrami czy kwestii poświęceń i późniejszych o to żalów w dorosłym życiu. W moim odczuciu jest to krótka i całkiem poprawna literatura środka, która wystarczy na jedno popołudnie, przemyśleń da na dwa, a potem dość szybko uleci z głowy. Można, lecz nie trzeba.
Komentarze
Prześlij komentarz