„Wakacje wśród duchów. Antologia opowiadań o duchach”

„Wakacje wśród duchów. Antologia opowiadań o duchach” | fot. Jeden akapit
Do akcji #wiktorianskipazdziernik postanowiłam wybrać zbiór opowiadań i po wstępnym rozeznaniu stwierdziłam, że większość autorów z tej książki zalicza się do epoki wiktoriańskiej. Muszę jednak nadmienić, że dwóch autorów, choć urodziło się w tym czasie, zapewne tworzyło później. Poza tym, choć większość autorów pochodzi z Anglii, Irlandii, Szkocji czy Walii, to dwóch reprezentuje Kanadę i USA. To tak w ramach wyjaśnienia.

Zdecydowanie najbardziej podobały mi się dwa opowiadania Oscara Wilde’a. Duch Canterville to – zupełnie niespodziewana dla mnie – groteska, jak to amerykańska rodzina kupuje posiadłość w Anglii, w której mieszka duch. Okazuje się, że choć duch straszy, to rodzinka nic sobie z tego nie robi i dochodzi do komicznych sytuacji, a duch przeżywa załamanie. Za to Zbrodnia lorda Arthura Savile’a to opowieść o próbie nieudolnego zabójstwa z konieczności, również zabawna historia.

Pojawiają się dwa opowiadania Margaret Oliphant, która w notce na końcu jest wspomniana jako jedna z najbardziej znaczących pisarek epoki wiktoriańskiej. Jej teksty są najdłuższe z całego zbioru i tym samym długo się rozkręcają. Biblioteczne okno to historia tajemniczej wnęki w budynku naprzeciwko, która czasami wydaje się, że jest oknem, a czasami nie – jedni widzą tam zamurowaną ścianę, inni pokój z meblami i z tajemniczą postacią. 

Niektóre opowiadania pokazują wprost dziwne stworzenia czy przerażające istoty. Grant Allen w Pallinghurst Barrow pisze o łunie nad starym kurhaniskiem, gdzie można spotkać się ze zmarłymi. A zarówno w Klątwie ogni i cieni Yeatsa, jak i w Leśnych kobietach Merritta bohaterowie widzą celtyckie czy słowiańskie demony. W opowiadaniu Co to było? O’Briena co prawda nie wiadomo, czym była istota pojawiająca się w pewnym domu w Nowym Jorku, ale z pewnością była przerażająca.

W Opowieści starej piastunki MacDonalda stykamy się ze starą historią pewnej miłości i zazdrości, które doprowadziły do dramatycznych wypadków. Dwie rączki Quillera to początkowo dość tajemnicza, a później całkiem przyjazna opowieść o duchu w codziennym życiu, który sprząta mieszkanie. A w końcu Dróżnik Charlesa Dickensa pokazuje zjawę, która ostrzega przed tragicznymi wypadkami kolejowymi.

W ogólnym rozrachunku zbiór uważam za dobry, lecz nie wybitny. Większość opowiadań nie zostanie mi w pamięci na długo, żadne z nich też – jak to bywa w dawnej grozie – niespecjalnie mnie wystraszyło. Mimo to nie był to czas stracony. Zastanawia mnie jednak tytuł zbioru, gdyż praktycznie żadne z opowiadań nie miało nic wspólnego z wakacjami.


Książkę czytałam w ramach akcji #victober #wiktorianskipazdziernik.

Komentarze