„Zulejka otwiera oczy” Guzel Jachina
Przede wszystkim urzekł mnie język powieści. Autorka pięknie potrafi ująć w słowa elementy rzeczywistości, a także dała swojej bohaterce niezwykły zmysł obserwacji i bystrość myślenia, patrzenia na swoje dotychczasowe życie z perspektywy. Zulejka to postać, z którą po prostu się jest i przeżywa wydarzenia, choć ona sama więcej trzyma w sobie, niż pokazuje na zewnątrz. Ciekawą i bardzo niejednoznaczną postacią jest także Ignatow, czerwony ordyniec, teoretycznie czarny charakter tej powieści. Nawet bardziej poboczni bohaterowie mają do zaoferowania czytelnikowi znacznie więcej niż kartonową osobowość – lekarz z problemami umysłowymi, artysta czy dystyngowane małżeństwo.
Bardzo lubię opowieści z historią w tle, a szczególnie z taką przedstawioną z nieoczywistej perspektywy. Mimo że w powieści jest wiele trudnych momentów, to płynie się przez nią, gdyż jest napisana pięknym stylem, a losy bohaterów naprawdę czytelnika obchodzą. Z pewnością będzie to jedna z moich ulubionych książek.
Cytaty dla chętnych:
„Pod koniec 1928 roku z rozległego obszaru dawnej guberni kazańskiej do stolicy zaczął płynąć strumyk rozkułaczonych. Przesiedleńców należało zebrać, załadować do wagonów i odprawić do ustalonych miejsc przeznaczenia. Ów niby nie całkiem przestępczy, ale jednak strzeżony kontyngent postanowiono skierować właśnie tutaj, do więzienia przesyłowego, tym bardziej że rozkułaczeni mieli wyruszyć znanymi od wieków szlakami (Kołyma, Jenisej, Zabajkale, Sachlin...), często w tych samych zestawach co kryminalni, tyle że w oddzielnych wagonach.” (s. 107)
„Wielki jest kraj, w którym mieszka Zulejka. Wielki i czerwony jak bycza krew. Zulejka stoi przed ogromną mapą, na całą ścianę, na której rozpostarła się gigantyczna purpurowa plama podobna do ciężarnego ślimaka – Związek Radziecki. Już raz widziała takiego ślimaka w Jułbaszu na plakacie agitacyjnym. Mansurka Rzep wyjaśnił, że to właśnie ona, ojczyzna nasza nieobjęta – od okijana do okijana. Zulejka nie zrozumiała wtedy, gdzie są te morza-okijany, ale ślimaka zapamiętała (...). Teraz, na tej wysokiej ścianie rzeczywiście ojczyzna wydaje się nieobjęta – i dwóch ludzi do tego nie wystarczy, nie tylko samej Zulejki. Po borówkowym ciele ślimaka wiją się niebieskie żyły rzek (czy jest wśród nich nasza Cziszme?), niczym znamiona czernieją miasta i wsie (kto mógłby pokazać, gdzie jest Jułbasz?). Zulejka wyciąga dłoń ku błyszczącej powierzchni mapy, ale nie zdążyła jej dotknąć – surowy głos Ignatowa chłoszcze jak kamcza.” (s. 139)
Komentarze
Prześlij komentarz