„Zapaść. Reportaże z mniejszych miast” Marek Szymaniak
Zbiór tych tekstów to opowieści o wielu miastach w Polsce, często gdzieś na skraju, trochę zapomnianych po wcześniejszej względnej świetności. Autor skupia się przede wszystkim na wypunktowaniu problemów, z jakimi wspominane przez niego miejscowości zaczęły się borykać po okresie transformacji i z którymi borykają się do dziś. I tak na przykład są miasta, które za czasów PRL-u były ośrodkami przemysłowymi (tekstylnymi, obuwniczymi), ale po przemianach podupadły i miejsca pracy straciły tysiące ludzi, a alternatywy nie było i wciąż nie ma. Są miasta, w których są mniejszości narodowe i choć stolica może mówić o równości i otwartości, to jednak wciąż wiele jest żalu i nierozwiązanych z przeszłości konfliktów. Pojawia się kwestia otrzymywania dotacji z Unii na rewitalizację przestrzeni miejskich, gdzie właściwie wszędzie kończy się to wycinką drzew, zabetonowaniem i stworzeniem wielkiego parkingu lub względnie miejsca, gdzie latem siedzieć się nie da, ale za to można usmażyć jajecznicę. Jest o tym, że młodzi uciekają, najpierw na studia, później do pracy do większych miast lub za granicę, bo nie mają żadnych perspektyw. O tym, że dla tych, którzy chcą zostać, bardzo często nie ma mieszkań, bo niespecjalnie się opłaca je budować, a te które są dostępne, wcale nie są dużo tańsze niż w większych miastach, gdy porównamy je z zarobkami.
Reportaże te uważam za ciekawe, bo przybliżyły mi miasta, które znam pobieżnie lub o których nigdy nawet nie słyszałam. Niemniej jednak zabrakło mi trochę jakiegoś podsumowania, czegoś co poza pokazywaniem niekiedy realnego dramatu, dałoby mi świadomość, co musiałoby się zdarzyć, aby zmiana była możliwa. Autor zostawia czytelnika – a przynajmniej mnie pozostawił – w poczuciu pewnego osamotnienia i braku nadziei. Choć może taki był właśnie zamysł? Poprzednia książka autora (Urobieni) o pracy jakoś bardziej wybrzmiała we mnie, tutaj czegoś mi zabrakło.
Komentarze
Prześlij komentarz