„Wypiór” Grzegorz Uzdański
Zaliczam więc Wypióra do tych nielicznych książek, po które sięgnęłam nie ze względu na treść, ale na formę. I pod tym względem się nie zawiodłam. Język, błyskotliwość skojarzeń i rymów, a także właśnie reżim formy, z którą większość z nas miała styczność ostatni raz gdzieś w ostatnich klasach szkoły podstawowej, jest tym co najlepsze, zaskakujące i – o dziwo – świeże. Nie można też odmówić autorowi poczucia humoru – zakładam, że podczas pracy nad książką, poza momentami gdy na czole perliły się krople potu, świetnie się bawił. Postać Adama Mickiewicza z bagażem lat, a także z pewnego rodzaju kryzysem egzystencjalnym, również zasługuje na pochwałę i uznanie. Tak jak przypuszczałam przed lekturą, główna para i jej problemy zupełnie mnie nie ruszały i żałowałam, że zamiast rozwodzić się nad nimi, nie przemierzamy z Mickiewiczem kolejnych zakamarków współczesnej Warszawy i nie odwiedzamy popularnych miejscówek.
Wypiór ma u mnie ogromnego plusa za odkopanie właściwie zapomnianej już formy i użycie jej ze współczesnym językiem i rzeczywistością. Przyjemnie było przeczytać coś, co siłą rzeczy zmusza mózg do wejścia na nieco inne niż zwykle tory.
Komentarze
Prześlij komentarz