„Szwecja czyta, Polska czyta” Katarzyna Tubylewicz, Agata Diduszko-Zyglewska
Po przeczytaniu „Szwecja czyta,
Polska czyta” taka mnie refleksja złapała, że gdyby wiele rzeczy w naszej
historii potoczyło się inaczej, to dziś nie byłoby nad czym aż tak płakać.
Szwedzi też płaczą, że rynek się zmienia, że młodzi chłopcy nie czytają, ale w
porównaniu z tym, jak to wszystko wygląda u nas, to niebo a ziemia. Bardzo zazdroszczę Szwedom, że potrafią się tak
zbierać, zrzeszać, żeby zrobić coś społecznie i jeszcze zmusić rząd (którego w
sumie aż tak strasznie nie trzeba zmuszać, bo jest całkiem świadomy), żeby
finansował pewne działania pomagające aktywizować czytelniczo niektóre grupy. Część
o Polsce niestety, co było do przewidzenia, nie jest specjalnie optymistyczna,
ale widać to już od wielu lat po kolejnych raportach czytelnictwa. W każdym
razie dobrze byłoby się wzorować na Szwecji i pewne z tych rozwiązań wprowadzić
u nas. Problem jest taki, że czytelnictwo jest marginalizowane przez władze
praktycznie na każdym szczeblu. Ważna jest aktywizacja ludzi, a z tym niestety
ciężko.