„Życie zaczyna się w piątek” Ioana Pârvulescu

„Życie zaczyna się w piątek” Ioana Pârvulescu | fot. Jeden akapit
Ostatnie kilkanaście dni 1897 roku w Bukareszcie. Trwają przygotowania do świąt Bożego Narodzenia oraz Sylwestra, śledzimy poczynania niektórych członków rodziny Margulisów – w której m.in. ojciec jest lekarzem, a córka ma problemy sercowe, czyta Targowisko próżności i pisze pamiętnik, do którego czytelnik ma wgląd – a także redaktorów gazety „Universul” spierających się o różne rzeczy, w tym o niedawny pojedynek między dziennikarzami innych gazet, chłopca roznoszącego przesyłki czy szefa policji Costache, próbującego rozwiązać zagadkę dwóch tajemniczych ludzi – człowieka nie pamiętającego swej przeszłości oraz zranionego pod lasem niezidentyfikowanego arystokraty.

Myślę, że odbiór tej książki zależy w dużej mierze od tego, czego oczekujemy. Bo jeśli skupimy się na zagadce kryminalnej, to muszę przyznać, że wypada ona średnio, bo nie poświęcamy jej zbyt dużo czasu, a jednocześnie rozwiązanie przychodzi dość łatwo. Również wątek miłosny pomiędzy Iulią i awanturniczym Alexandru nie jest najmocniejszym, choć wcale nie aż tak niemiłym, elementem. Co więc sprawiło, że książka znalazła się w moim podsumowaniu roku 2021 jako jedna z wyróżnionych? Otóż Bukareszt w okresie fin de siècle, klimat tych czasów, niezwykle urokliwy. Bardzo podobało mi się pokazanie, jak pod koniec XIX wieku mogły wyglądać przygotowania do świąt, praca gazety, czym ludzie żyli, jakie tematy ich zajmowały, jakie były nowinki technologiczne (promienie Roentgena!), co się czytało i co było na czasie w teatrze. Nie było tego przesadnie dużo, nie jest to lekcja muzealna opakowana w fabułę, ale bardzo przyjemny zapis, mały wycinek pewnego świata, którego już dawno nie ma. 

Przede wszystkim nie należy dać się zwieść okładce, która w moim odczuciu wygląda na zbyt współczesną i absolutnie nie oddaje tego, o czym jest ta książka. Choć historia napisana została przez współczesną rumuńską autorkę, to obraz Bukaresztu i jego mieszkańców podobał mi się znacznie bardziej niż w książce autora żyjącego w tamtych czasach (Fanfaroni ze Starego Dworu). Polecam bardzo, choć nie tym, dla których fabuła jest jedynym sensem utworu literackiego.

Interesują cię inne książki rumuńskie i o Rumunii? Zajrzyj tutaj > 

Komentarze