„Sąsiadki. 10 poetek słowackich”

„Sąsiadki. 10 poetek słowackich” | fot. Jeden akapit
Seria z wydawnictwa Warstwy, prezentująca poezję kobiet z krajów graniczących z Polską, jest według mnie słuszną i ciekawą inicjatywą. I jak sam pomysł bardzo mi się podoba, tak niestety wybór wierszy w tomiku poetek słowackich uważam za słaby. 

Początkowo chciałam zacząć od tego, że nie znam się na poezji i może stąd mój osąd, ale formalnie nie znam się też na literaturze ogólnie, a mimo wszystko o niej piszę. Wydaje mi się, że wiersz (a właściwie jakikolwiek tekst) powinien coś człowiekowi robić – rozbawić, skłonić do przemyśleń, zezłościć, wyciszyć i tak dalej. Niestety, większość wierszy zamieszczona w tym zbiorze spłynęła po mnie jak po kaczce i właściwie z chwilą przeczytania przestałam poświęcać im jakąkolwiek myśl. Dlatego warto, żebym wymieniła te nieliczne, które chociaż przez chwilę ze mną zostały.

Najlepszym według mnie tekstem był Ksiądz, który mnie ochrzcił Dominiki Moravčíkovej o nietypowej modlitwie podczas chrztu, w której możemy zobaczyć, co czeka dziecko, że będzie się czuło nierozumiane, nieszczęśliwe, czasami dyskryminowane z racji płci – ten wiersz zdecydowanie we mnie rezonował. Poza tym dwa teksty Nóry Ružičkovej oznaczone ***, w których trochę jest zabawy językiem, jest o przesadzaniu i wykorzenianiu samego siebie czy refleksja nad tym, co z czasem robią rzeczy, jaka aktywność jest im przypisana. Również jako ciekawe wymieniłabym wiersze Kataríny Kucbelovej Żyli obok siebie, Márii Ferenčuhovej Zjawiska pływowe oraz Veroniki Dianiškovej Albumy. Cała reszta, niestety, uleciała z mojej głowy szybciej, niż do niej wpadła. Wielka szkoda.

Komentarze