„Ptak” Oh Jeonghui

U-mi razem ze swoim młodszym bratek U-ilem od momentu odejścia ich matki pomieszkuje u różnych ciotek i wujków. Pewnego dnia ojciec po nich przyjeżdża, przeprowadzają się i poznają kobietę, która ma być ich nową matką. Jednak ostatecznie dzieci i tak są zdane tylko na siebie.

Już po raz drugi mam wrażenie, że literatura koreańska jest przesycona pewną symboliką, którą się odczuwa, ale jednocześnie trudno jest ją uchwycić, złapać w dwa palce i wyraźnie pomachać nią przed nosem. Sam tytuł „Ptak” może się odnosić zarówno do uwięzionego w klatce stworzenia, trzymanego przez jednego z sąsiadów, jak i brata bohaterki, który chciałby latać i który w dzieciństwie uniknął śmierci wypadając z trzeciego piętra. U-mi z dziewczynki, staje się dość szybko młodą kobietą, która nie tylko dba o dom, ale także o brata i jego edukację. Osobliwi są sąsiedzi dzieci – każdy z nich ma w zanadrzu jakąś tajemnicę czy niezwykłą historię. Urzeka także plastyczność języka, w moim odczuciu bardzo w duchu wschodnim – autorka zwraca uwagę na pewne aspekty rzeczywistości, z których ludzie Zachodu zwykle nie zdają sobie sprawy. Była to dziwna, ale intrygująca lektura.

Zdecydowanie literatura koreańska to coś, w co chciałabym się zagłębić – właśnie przez ten osobliwy klimat i nie do końca uchwytną metaforykę.