„Szamanka od umarlaków” Martyna Raduchowska
Ida
jest niemagiczną osobą w magicznej rodzinie, ale jednak okazuje się, że
ma specjalne i rzadkie zdolności – może przewidzieć śmierć, widzi i
rozmawia ze zmarłymi, a do tego ma „przeprowadzać” ich na drugą stronę.
Ale oczywiście chciałaby być zwyczajną dziewczyną, dlatego zaczęła
studiować psychologię we Wrocławiu.
„Szamanka od umarlaków” to lektura typowo rozrywkowa, umiarkowanie zabawna (można się uśmiechnąć, ale niekoniecznie rechotać), niespecjalnie straszna, pomimo trupów, duchów i demonów przewijających się na jej kartach – a mówi to okropna trzęsidupa, więc strach na poziomie zerowym. Niektóre sceny wyglądają jak horror klasy B (o czym sama bohaterka wspomina), a niektóre bardziej jak jego pastisz – trochę jak Straszny film i milion jego części. Nawet przyjemna, ale na tyle mało wymagająca, że nie planuję sięgać po kontynuację. Myślałam, że będzie to coś w stylu książek Marty Kisiel, ale niestety zabrakło tutaj tego specyficznego poczucia humoru i znakomitego operowania słowem.
„Szamanka od umarlaków” to lektura typowo rozrywkowa, umiarkowanie zabawna (można się uśmiechnąć, ale niekoniecznie rechotać), niespecjalnie straszna, pomimo trupów, duchów i demonów przewijających się na jej kartach – a mówi to okropna trzęsidupa, więc strach na poziomie zerowym. Niektóre sceny wyglądają jak horror klasy B (o czym sama bohaterka wspomina), a niektóre bardziej jak jego pastisz – trochę jak Straszny film i milion jego części. Nawet przyjemna, ale na tyle mało wymagająca, że nie planuję sięgać po kontynuację. Myślałam, że będzie to coś w stylu książek Marty Kisiel, ale niestety zabrakło tutaj tego specyficznego poczucia humoru i znakomitego operowania słowem.