„Nakarmić wilki” Maria Nurowska
Tytuł ten zaliczyłabym do książek przyjemnych i niezbyt wymagających, a jednocześnie w pewien sposób czytelnika ubogacających. Katarzynę da się lubi, choć czasami nie da się nie przewracać oczami, gdy się odzywa. Mimo wszystko uważam, że Nakarmić wilki dało mi nieco więcej, niż się spodziewałam. Myślałam, że nacisk będzie położony na romans, jednak choć oczywiście historia miłosna się pojawia, to jest ona tu zdecydowanie zmarginalizowana i raczej jest czymś, co musiało się pojawić, aby zadowolić czytelników, ale bez czego książka dużo by nie straciła. Podoba mi się to, że rzeczywiście sporą częścią fabuły tej książki stanowią wilki, szczególnie wtedy gdy bohaterka obserwuje watahę i poznaje jej członków i zwyczaje. A poza tym, nie powiem, przyjemnie było mi się za każdym razem przenosić do małej chatki w Bieszczadach.
Mimo że tytuł nie jest idealny – pewne wątki w moim odczuciu były wciśnięte zupełnie na siłę, trochę serialowo i kończyły się tak szybko, jak się zaczęły – to jednak mogę dać plusa za nie potraktowanie tematu wilków zupełnie po macoszemu. A do tego książka przypomniała mi, jak kilka lat temu pojechałam na weekendowe „tropienie wilków” i że nocna wędrówka po lesie, całkowicie po ciemku oraz słuchanie, czy wilki odpowiedzą na nawoływania, to było jedno z ciekawszych przeżyć w moim życiu.
Komentarze
Prześlij komentarz