„Osobliwy dom pani Peregrine” Ransom Riggs

„Osobliwy dom pani Peregrine” Ransom Riggs | fot. Jeden akapit
Dziadek Jacoba jako chłopiec spędził kilka lat w sierocińcu na walijskiej wyspie. Później brał udział w walkach podczas II wojny światowej, a ostatecznie wyemigrował do Stanów Zjednoczonych. Gdy Jacob był mały opowiadał mu niestworzone historie o dzieciach, które poznał w sierocińcu i o potworach, które nie dawały mu spokoju aż do ostatnich dni. Wszystko to wydawało się chłopakowi wymysłem umysłu staruszka, ale ostatnie słowa dziadka i jego tajemnicza śmierć nie pozwoliły mu tego zostawić, dlatego wraz ze swoim ojcem wyrusza na ową walijską wyspę, aby odnaleźć sierociniec i kto wie, może także jego dyrektorkę – panią Peregrine.

Do zdecydowanych plusów zaliczyłabym pokazanie społeczności i okolicy małej waliskiej wyspy – niestety nie było tego dużo, ale te okrawki bardzo mi się podobały i z łatwością w wyobraźni odmalowywałam sobie krajobraz i ludzi. Podobał mi się także pomysł na to, w jaki sposób funkcjonuje sierociniec i jego mieszkańcy, a także specyficzne zdolności dzieciaków i ich historie. Co zdecydowanie mnie znudziło, to kierunek w jakim idzie fabuła i jej elementy. Gdyby istniała checklista z tym, co powinno znaleźć się w młodzieżowej powieść przygodowej z elementami magicznymi, to sporo punktów mogłabym odhaczyć. Dla mnie, jako osoby, która ma już za sobą kilka tego typu książek, przewidywalność była aż męcząca. Jeśli jednak po tytuł ten sięgnąłby nastolatek czy nastolatka, którzy nie zetknęli się z tego typu literaturą, z pewnością będą się dobrze bawić, choć czasami sceny są dość brutalne.

Ja – jako stara wyjadaczka – mogę powiedzieć, że początek był nawet obiecujący, a późniejsze zwiększenie akcji kosztem zbudowania lepszej i bardziej dopracowanej fabuły, nie wyszło tej historii na dobre.

Komentarze