„Osobliwy dom pani Peregrine” Ransom Riggs
Do zdecydowanych plusów zaliczyłabym pokazanie społeczności i okolicy małej waliskiej wyspy – niestety nie było tego dużo, ale te okrawki bardzo mi się podobały i z łatwością w wyobraźni odmalowywałam sobie krajobraz i ludzi. Podobał mi się także pomysł na to, w jaki sposób funkcjonuje sierociniec i jego mieszkańcy, a także specyficzne zdolności dzieciaków i ich historie. Co zdecydowanie mnie znudziło, to kierunek w jakim idzie fabuła i jej elementy. Gdyby istniała checklista z tym, co powinno znaleźć się w młodzieżowej powieść przygodowej z elementami magicznymi, to sporo punktów mogłabym odhaczyć. Dla mnie, jako osoby, która ma już za sobą kilka tego typu książek, przewidywalność była aż męcząca. Jeśli jednak po tytuł ten sięgnąłby nastolatek czy nastolatka, którzy nie zetknęli się z tego typu literaturą, z pewnością będą się dobrze bawić, choć czasami sceny są dość brutalne.
Ja – jako stara wyjadaczka – mogę powiedzieć, że początek był nawet obiecujący, a późniejsze zwiększenie akcji kosztem zbudowania lepszej i bardziej dopracowanej fabuły, nie wyszło tej historii na dobre.
Komentarze
Prześlij komentarz