„Ptaki” Tarjei Vesaas
Mattis ma bujne życie wewnętrzne, widzi dużo zależności między zjawiskami, niektóre z nich bierze za przepowiednie. Chociażby słonkę, która zmieniła swoją powietrzną trasę tak, że teraz przebiega ona nad ich domem – dla Mattisa to znak, że coś się zmieniło, dom i on sam są już na zawsze odmienieni. Świat mężczyzny jest też nieco bajkowy, gdy chodzi on do lasu, aby prowadzić ze słonką dialog, w którym ona wydeptuje znaki na ziemi, a on jej odpowiada. Mimo że myśli w głowie Mattisa wydają się połączone w spójną całość, bardzo często okazuje się, że gdy ostateczne wnioski zostaną wypowiedziane (w sposób kontrolowany lub nie), wychodzi z tego trochę bełkot i absurd, którego nikt nie rozumie.
To jest książka, w której niewiele się dzieje – przeloty słonki, próba pracy przy burakach, przewiezienie kobiet łódką czy pojawienie się drwala. Jest jednak w tej książce coś, co prowadzi czytelnika do rozwiązania tragicznego, lecz w dużej mierze logicznego (a przynajmniej zgodnego z logiką Mattisa). Myślę, że przede wszystkim to historia o człowieku, który zbyt dużo widzi i czuje, a jednocześnie innych rzeczy nie dostrzega w ogóle, który nie potrafi wejść w ramy i nie potrafi skupić się na rzeczach, wydawałoby się, prostych i oczywistych. I muszę przyznać, że choć nie będzie to moja ulubiona książka Vesaasa, to jednak Mattis urzekł mnie tym swoim nieprzystosowaniem i szukaniem znaków, tam, gdzie nikt inny by ich nie szukał.
Przeczytaj także moje teksty o innych książkach autora – Pałac lodowy, Dom w ciemności, Wiosenna noc.
Komentarze
Prześlij komentarz