„Slow West Wege” Katarzyna Kędzior

„Slow West Wege” Katarzyna Kędzior | fot. Jeden akapit
Nie mam zwyczaju pisać o książkach kucharskich, bo nie zdarza mi się czytać ich od deski do deski i mało z nich korzystam. Jeden, dwa, góra trzy przepisy. Zwykle wolę też te proste, bez przesadnego przesiadywania w kuchni i udziwnionych składników, których nie można łatwo dostać w pobliskim sklepie.

Tym razem podczas dnia wolnego w środku tygodnia przetestowałam książkę, którą dostałam od koleżanki, a jest to Slow West Wege Katarzyny Kędzior. Sprawdziłam cztery przepisy, które zmieniałam nieco pod własne preferencje, i jestem zadowolona z efektów. Zawsze uważałam, że nie umiem robić zup, a okazuje się, że nigdy nikt mi nie powiedział pewnych banałów jak należy. Dużo przepisów jest bardzo prostych, dla niektórych może zbyt oczywistych, ale wydaje mi się, że warto mieć pod ręką taką podpowiedź, gdyby coś wyleciało z pamięci. Ja czekam już na wiosnę, aby spróbować swych sił w robieniu własnoręcznych naparów z kwiatów lipy czy nalewki z kwiatu czarnego bzu. Poza tym sprawdziłam, że korzystamy z autorką z podobnego sposobu na kiszenie buraków.

Oprócz przepisów ostatnią część książki stanowi opowieść autorki o miejscu, w którym mieszka i o prowadzonej przez nią agroturystyce, o tym, jak wszystko się zmienia podczas innych pór roku.
Myślę, że dla osób, które lubią dość tradycyjną, ale nie nudną, kuchnię wegetariańską albo dania przerobione na wersje bezmięsne, a przy tym pociąga je życie z dala od zgiełku, będzie to bardzo ciekawa lektura.

Na zdjęciu znajdują się dania i wypieki, bazujące na przepisach z książki.

Komentarze