„Tamtego ranka, kiedy po nas przyszli” Janine di Giovanni

Nie wiedziałam zbyt dużo o konflikcie w Syrii, ale ta książka trochę mi rozjaśniła. Pozwoliła uświadomić sobie, że wojna to nie tylko I i II światowa i nie tylko dawno temu. Dowiedziałam się, że w czasie kiedy ja dorastałam, chodziłam do szkoły, w bardzo wielu miejscach na świecie trwały konflikty zbrojne i ludobójstwa. Nie wiedziałam, że kiedyś Syria była krajem, gdzie ludzie kupowali sobie wille, a hotele były pięciogwiazdkowe, że w Aleppo było mnóstwo zabytków wpisanych na listę światowego dziedzictwa UNESCO. A teraz z tego wszystkiego nie zostało właściwie nic. 

„Wszystko sprowadza się do fundamentalnej prawdy: kłócą się politycy, a walczą żołnierze”. 


Autorka opisuje bardzo wiele strasznych rzeczy, które się dzieją, jednak mimo wszystko najstraszniejsze było to, że bardzo wielu wykształconych ludzi, z którymi rozmawiała, nie przyjmowało długo do wiadomości, że Syryjczycy walczą między sobą. Że ci, którzy od wielu lat mieszkali obok siebie w pełnej zgodzie, mimo innego wyznania, czy odłamu, teraz stają przeciwko sobie i nie dość, że się mordują, to torturują i gwałcą.


„I to jest najgorsze
chwila, kiedy uświadomisz sobie, że od osoby uwięzionej w Aleppo, Hims, Dumie czy Darajji różni cię to, że możesz stąd odejść, wyjechać, wrócić do domu, w którym masz prąd, krojony chleb. I wtedy wstydzisz się, że jesteś człowiekiem”. 

Mi książka pozwoliła pozbyć się choć części niewiedzy, a czy to lepiej, czy gorzej, trudno powiedzieć. Uświadomiła mi, że w dzisiejszym świecie wszystko jest możliwe i trudno mieć pewność jutra.