„The Bad Beginning”, „The Reptile Room”, „The Wide Window” Lemony Snicket (Seria Niefortunnych zdarzeń 1-3)

Rodzeństwo Baudelaire – Violet, Klaus i Sunny – zostaje osierocone przez swoich rodziców, którzy giną w pożarze. Są oni dziedzicami dużej fortuny, jednak dopóki Violet, najstarsza z rodzeństwa, nie osiągnie pełnoletniości, nie mogą nią dysponować. Zostają więc oni przekazywani pod opiekę coraz to innym dalekim krewnym, a po piętach cały czas depcze im pierwszy powinowaty, u którego mieli nieprzyjemność mieszkać – hrabia Olaf. Nie cierpi on dzieci, jednak pragnie położyć ręce na ich fortunie i dążąc do tego, nie cofnie się przed niczym.

Po przeczytaniu pierwszych trzech części mam mieszane uczucia co do tej serii. Z jednej strony uważam ją za bardzo dobrą dla kogoś, kto chce sprawniej czytać po angielsku. Język z jednej strony nie jest skomplikowany, ale jednocześnie pojawiają się dość wysublimowane słowa (dobry sposób na poszerzenie słownictwa), które od razu są wyjaśniane albo przez narratora, albo przez samych bohaterów między osobą. Uważam to za świetny sposób nauki.

Z drugiej strony, co do samej fabuły, to po trzech częściach widzę pewne schematy i przypuszczam, że właśnie nimi będą podążać wszystkie kolejne historie. Co z jednej strony może być dobre dla młodego czytelnika, bo może mieć niejaką satysfakcję, że domyślił się czegoś przed bohaterami. Dla mnie to, że każdy kolejny krewny ginie za sprawą pojawienia się na scenie hrabiego Olafa, stało się pewnym pójściem na łatwiznę.

I dwa słowa o samej treści. Czasami fabuła jest dosyć naiwna – dorośli bardzo często nie wierzą dzieciom, nie chcą ich wysłuchać i później – znów! – okazało się, że rodzeństwo miało rację i ten człowiek w przebraniu to naprawdę był hrabia Olaf. I znów dorośli zrozumieli to zbyt późno. Czasami jednak fabuła wydaje mi się zbyt „brutalna”. I nie mówię tylko o ewidentnych zabójstwach, ale też o takich sprawach jak nie wzięcie odpowiedzialności za dzieci przez swoje fobie, czy wyłuszczenie czytelnikowi, że wszystko zmierza do jakiejś ewidentnej katastrofy. Zadaję sobie pytanie, dla kogo zatem jest to seria – czy aby na pewno dla dzieci? Czasami po prostu wyczuwałam dużą nierówność między poruszanymi sprawami i sposobem przedstawiania faktów.

Jednak uważam, że książki spełniają zadanie, jakie przed nimi postawiłam – zwiększenia mojej pewności w czytaniu po angielsku.