„Gorączka złotych rybek” Kanoko Okamoto
Rodzina Mataichiego od pokoleń zajmuje się hodowlą złotych rybek. W domu na klifie, w pobliżu ich hodowli, mieszka Masako, dziewczynka, która podoba się chłopcu, ale której jednocześnie dokucza i wytyka, że jest za mało kobieca. Historia układa się tak, że z czasem dziewczyna staje się dla niego pewnego rodzaju wyimaginowanym ideałem, pobudką do osiągnięcia celu, do jakiego będzie dążył w swojej pracy hodowcy złotych rybek.
Nowelka ta napisana jest niekiedy poetyckim stylem, a bohater ma dużą samoświadomość i dzieli się swoim przemyśleniami na temat własnych stanów i odczuć. Dla mnie to przede wszystkim taka mała przypowieść o tym, że piękno nie jest czymś oczywistym, na co można bez problemu znaleźć przepis, że czasami pojawia się ono w najmniej spodziewanym momencie, nie tam, gdzie można by się go spodziewać. I że choć trud i wysiłek włożony w osiągnięcie celu może się opłacić, to czasami warto odpuścić, aby nie przegapić, że coś nam się udało. Dość przyjemna lektura na jedno, dwa posiedzenia.
Cytat dla chętnych:
W następnym roku, gdy zakwitły pąki, na płetwach piersiowych samców powyrastały białe guzki, znacząc ich brzuszki, jak gwiazdy znaczą nocą wiosenne niebo, i zapowiadając okres godowy. Gdy już się zaczął, rybki dały się porwać jego sile. Przemierzały akweny w szeregach, nie jak ryby, ale dumnie, niby flotylla okrętów, ścierały się ze swobodą, bodąc piersiami jak bojowe koguty. Wierciły się i pokracznie wirowały w wodzie, jakby pragnęły spłukać z siebie oślizgły, oblepiający ciało śluz.
(s. 50, wersja elektroniczna)
Sprawdź też moje teksty o innych książkach wydanych przez Tajfuny: Zmierzch, Ukochane równanie profesora, Niedźwiedzi bóg, Gąsienica, Układ(a)ne, Cytryna.
Nowelka ta napisana jest niekiedy poetyckim stylem, a bohater ma dużą samoświadomość i dzieli się swoim przemyśleniami na temat własnych stanów i odczuć. Dla mnie to przede wszystkim taka mała przypowieść o tym, że piękno nie jest czymś oczywistym, na co można bez problemu znaleźć przepis, że czasami pojawia się ono w najmniej spodziewanym momencie, nie tam, gdzie można by się go spodziewać. I że choć trud i wysiłek włożony w osiągnięcie celu może się opłacić, to czasami warto odpuścić, aby nie przegapić, że coś nam się udało. Dość przyjemna lektura na jedno, dwa posiedzenia.
Cytat dla chętnych:
W następnym roku, gdy zakwitły pąki, na płetwach piersiowych samców powyrastały białe guzki, znacząc ich brzuszki, jak gwiazdy znaczą nocą wiosenne niebo, i zapowiadając okres godowy. Gdy już się zaczął, rybki dały się porwać jego sile. Przemierzały akweny w szeregach, nie jak ryby, ale dumnie, niby flotylla okrętów, ścierały się ze swobodą, bodąc piersiami jak bojowe koguty. Wierciły się i pokracznie wirowały w wodzie, jakby pragnęły spłukać z siebie oślizgły, oblepiający ciało śluz.
(s. 50, wersja elektroniczna)
Sprawdź też moje teksty o innych książkach wydanych przez Tajfuny: Zmierzch, Ukochane równanie profesora, Niedźwiedzi bóg, Gąsienica, Układ(a)ne, Cytryna.
Komentarze
Prześlij komentarz